Gdy zadzwonił, prosił o sekundę uwagi, siedział z lufą przy skroni gotów się zabić. Mówił, że dość odwagi ma, by zostawić rodzinę, jego głos łzawił krwią którą spluwał co chwile, kulą, która nabiłem magazynek wcześniej wyryłem na ścianie Twój numer, widziałem go we śnie, wiedziałem, że zechcesz wskazać właściwe miejsce, gdzie sens w ucieczce daje go w twoje ręce,więc szum słuchawki, cisza oddała strach mój jego oddech odliczał chwile drepcząc po karku, chciałem przełknąć ślinę, znaleźć wyjście w słowach, przemknąć tyłem, nie dać się zwariować, kontynuował sznurując mi na szyi pętle, że obserwował mnie od paru dni, wie gdzie jestem wreszcie, znamy się od szczyli ponoć w tak małym mieście najgorszą stroną jest że gdy zechcesz utonąć w tłumie, nie zdołasz. (rozumiesz o czym mówię?) Po części odszukiwałem jego głos w pamięci, na nic, jakby odbijał się od lustra barwą, frustracją owijał spust tuż za mną. Tchórz zamknął we mnie wszelkie szansę na odwet, z reszta jak zawsze kiedy napotykałem problem, wtedy kłopoty miałem ciągle, kłopoty z sobą, zamykałem je w butelce, wydmuchiwałem obłok, wracały co rano, brzmiąc to samo,zobacz, wciąż to samo, strach mnie sterroryzował, jak mam pomóc jemu, kiedy sam bez tlenu w osłupieniu bez celu grzązłem w cieniu, przerwał wrzaskiem: czemu czas się skończył? Klnął w słuchawkę: czemu tak zawiodłem, zanim muzyka zabrzmiała na posadzce lekko, niepokój ustał, przeszył czaszkę, uklęknął, pot na skroni, cierpki smak krwi na ustach, zrozumiałem wszystko, kiedy spojrzałem do lustra, ciężar broni zwiesił mi dłoń bezwładnie, obraz rozmył się w agonii, opadłem na dnie.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.