To jeden z tych dni, gdy nawet gin Nie wystarczy, by się nacieszyć nim To jeden z tych dni, gdy giny dwa To za mało, by spokojnie spać
To jeden z tych dni, gdy wina smak Nie poprawi nic, gdy w to wiary brak To jeden z tych dni, gdy bukiet win To za mało, by odpuścił spleen
I świat się wydaje durny A życie nieciekawe I urządzone bzdurnie I niezbyt nam łaskawe
To jeden z tych dni, gdy flakon też To za mało, by odeszło złe To jeden z tych dni, gdy nie ma już nic Co by dało się z jakimś skutkiem pić
Lecz oto nadchodzi gwarna Dziarska jak straż pożarna Grupa tych, co umieją Zmierzyć się z beznadzieją
A oczka ich nieskalane Duszyczki niezbabrane Prawość bije z postawy Skorzy są do zabawy
Chętnie zabiorę się z nimi Po to, by radość czynić Nie tę wesołość kretyna Lecz radość, co gdy zaczyna
Wnikać w duszę głęboko Pozwala przymrużyć oko I wierzyć, że to, co niemiłe Jak gdyby nigdy nie było
[3x:] I wierzyć, że to, co niemiłe Jak gdyby nigdy nie byłoTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.