Czy to ty mnie opuściłaś, cudowna… Czy ja odszedłem od ciebie, Próżno mi wiedzieć Tak oto wybija Godzina walki Na śmierć Z własnym dziełem Śmierć duszy Śmierć wnętrza Skrzyżuje ostrza niebytu
Błyszczy już stal... Moje oczy… Krwawią, zmęczone Powidokiem boskiej woalki Źrenice – zdradzone… Dekorują ostatnie obrazy Gdzieś krótką chwilą obecna, nici Twej sukni zawodzą okrutnie – – A ja pragnę milczenia…
Cisza! Przestańcie! …I ręka drży – lecz wkrótce potem Pierwsze słowa roztapia na strony Słowa podjudzone Ognistym tchnieniem Młodego jeszcze wspomnienia… Dokonało się… Odchodzę… W cienie zatracenia…
I wyszli z leśnej gęstwiny, bogini rozpłakana, A paź ledwie żywy błądzi dłońmi w powietrzu – – Łunach przeznaczenia
„Zabiłam – zabiłam chłopca, Nie ma już dlań ratunku Tylko ja mogłam wyrwać ten piękny kwiat, Ja! Ja... jestem jedyną bramą, Jedynym wersem wiodącym Do pieśni – jego życia zakończenia” –
– Krzyczała, pogrążona W szaleńczo-gorzkich lamentach I z obłędem I z nienawiścią I z miłością Skórę rwie paziowi I rwie… I rwie… Czuję w sobie ten ból… Rąk – igieł stworzenia Jakby kaprysy własnej duszy Wiodły mnie w arkany Unicestwienia…
Na śmierć z własnym dziełem… Śmierć duszy, śmierć wnętrza Nie mogę przegrać A jednak znów czuję Igłę i płomienie przeklęte W których się narodziła Pozostało się już tylko śmiać… Z ust mych dobywa się Rechot nie-istnienia
Rechot wspaniale straceńczy Oznajmia cierpienie I szczęście, którego brak…
Pióro uśmiechem tajemnym Zniewala mnie
Zniewalam się Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|