Donikąd… Po nic… Normalność staje się pragnieniem, pożądaną wizją codzienności.
Co słyszysz przez zamknięte oczy? Co widzisz kiedy uszy zatykasz?
Codzienność – jeszcze wczoraj radosna, dziś jest udręką, każdy dzień synonimem niepewności. Łapiesz oddech, by na wdechu przetrwać dzień, a on robi co chce, depcze miłość i wmawia, że jesteś słaba.
Więc płaczesz i krzyczysz w poduszkę, by po chwili podać mu ciepły posiłek.
Głuche oczy! Ślepe uszy!
Strach paraliżuje umysł, Demony teraźniejszości odbierają rozsądek. Gdy wychodzi oddychasz, kiedy wraca zastygasz i więdniesz.
Beznadzieja otumania, rzuca w otchłań bezradności, ale krzesisz z uporem tę iskrę, która już się ledwie tli. Wspomnienia dobrych dni uderzają jak obuch w tył głowy, więc wierzysz, że wciąż może być przynajmniej n o r m a l n i e .
I wtedy przychodzi on, upity tanią wódką, przesiąknięty perfumami o zapachu, którego nie znasz i fajkami, których nienawidzisz. Karmi cię kłamstwami, w które karze Ci wierzyć! I krzyczy, grozi i bije. Więc płaczesz w poduszkę mokrą od łez i krwi. …bez sensu… …bez…Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.