PEUS : Mam 21 lat matkę i brata w Kazachstanie, Ojca w grobie, narzeczoną w płonącej Warszawie Której Ss-Man zawiązał opaskę na ramię, Na której gwiazda wyje, że to pora na powstanie. A choholita nie zwolni kroki nie w tym układzie, Nie wejdą do transportu jak barany na rzeź. Mówią, że getto ma być likwidowane, Chleb przypomina kamień, przez ich głodem przymieranie. Ale dalej w manufakturze zatajam wyznanie, Czuję wstyd przez kupione skierowanie. Wpadli w szale podstawili nas pod ścianę, Słyszę strzały, czuję ulgę, niech tak zostanie.
TYMIN: Sierpniowy upał rozpoczął boje o terytoria, Wierzę że w grupie siła, nie pozostaniemy sami. Apokalipsy nie powstrzyma euforia, Ale lepszy krwawy mundur niż na honorze plamy. Gliwice mówią swoje, my wiemy swoje, Brednie i pomówienia nie zmienią podejścia Polaka do wroga narodu, mówię wszem i wobec, No bo walkę przekazujemy pokoleniom od dziecka. Zakładam bagnet na broń, Odwaga wysyła na front, sumienie błaga o schron. Ja będę walczył, bo pamiętam o godle, Boli, adrenalina pomaga zapomnieć .
SKORUP: To było nocą w Glajwic, okolice Tarnogórskiej, Ja z dziołchom na randce, ulice prawie puste. Widzimy radiostacje, ślimak dźwiga swą muszle, A świerszcze grają jakieś melodie smutne. Wtem warkot samochodów, kilka czarnych pojazdów, Uzbrojone postacie, strzały, dźwięk tłumionego wrzasku. Chyba mówią po Polsku, to muszą być Polacy, Uciekajmy czym prędzej nim któryś nas zobaczy.
Ref: Pamiętam, ale dzisiaj tym nie żyje, Bo kolejne strony tej opowieści szyje. Pije z Rusem, Niemcem i Polakiem, Na Jana wbijam, witam pokoju znakiem. (x2)
PEUS: Osiemnasty rok onuce na nogach i kilo w łapie, Tyle mara służę, pomaga tylko pasta BHP. To, co miało być etapem, stało się etatem, Pomiata mną szmata z legitymacją w łapie. Reżim jest katem i choć w samotności płacze, Jestem za silny, by wejść boso na parapet. Czytam w prasie, w Gdańsku walczą z aparatem, W odpowiednim czasie przy trzech to nie wsiądę w kratę. Z kamratem w szeregu, czuję w nogach watę, I to jak kule ZOMO przeszywają nas jak papier. Tym czasem padam na beton w galimatiasie, Czuję tylko dumę, to czuć zawsze da się.
TYMIN: Trzynasty grudnia, odbiornik uruchomiony jak zawsze, Do dzisiaj żadne przemówienie nie było tak ważne. Tamte lata dla nas nie były jak każde, Masz passę - to fajnie. Nie? Pokaż charakter. Aktywiści zafascynowani strajkiem, Konsekwencje życia - życie stawiali na kartę. Albo na partię, no bo jaki mieli wybór, Żarło na kartkę nie przynosiło wstydu. ZOMO nie broniło się paragrafami, Napierdalali tych co niweczyli władzy plany. Umorzenia niby kończą te opowieść, Ale robotnicy teraz przewracają się w grobie.
SKORUP: Zmarł narodów ojciec - towarzysz Stalin, Właśnie przed chwilą tą informację podali. Stoją zapłakani z tego powodu ludzie, A nas - Ślązaków to gówno obchodzi, uwierz. W szkołach szykany, tępią nasza gwarę, Mówisz po Śląsku, wieśniaku? Zamknij koparę. Albo won do Niemiec, jak Żydzi do Izraela, Jakby nie była naszą Śląską ta Śląska ziemia.
Ref: Pamiętam, ale dzisiaj tym nie żyje, Bo kolejne strony tej opowieści szyje. Pije z Rusem, Niemcem i Polakiem, Na Jana wbijam, witam pokoju znakiem. (x4)Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.