Raz na spacerze mimochodem Pan Brud się spotkał z panem Smrodem. Pan Smród ramiona rozwarł swe: - Ach jak mi miło, panie B.! Pan Brud miał oczy pełne łez: - Ach, jak się cieszę, panie S.! I poszli razem naszym krajem, Komplementując się nawzajem
- Dla mnie - kolego - to, co cudne, Musi być przede wszystkim brudne. - A ja zaś śmiem to głośno twierdzić, To bywa cudne, co mi śmierdzi. A już największym w świecie cudem Jest mieszanina smrodu z brudem!
Wie pan - kolego - dla mnie czystość To bujda, mrzonka, pełna mglistość. A dla mnie znowu, proszę pana, To rzecz zupełnie niesłychana. To przecież można umrzeć z nudów, Gdy nie ma smrodu albo brudu!
Na szczęście (tu dziękować Bozi!) Ta klęska jeszcze nam nie grozi I nie tak prędko (mam nadzieję!) Wszystko dokoła oczyścieje. My mamy wszędzie swoich ludzi: Połowa smrodzi, reszta brudzi!
Wypijmy brudzia!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.