Kierownik miał bernarda pies wielki był i zły; kucharka, pani Marta, też miała swoje psy. Księgowy miał jamnika, nosówkę jamnik miał, a bernard kierownika co wieczór wpadał w szał.
Na gdańskiej szafie siły próbował, badał kły; a wtedy wychodziły z pokojów inne psy. Szczekały (hau!) zajadle, w ciemnościach pies co krok: skajterier, gryfon, ratler i jeszcze jakiś dog.
Po schodach chodzą kundle, szukają, co by zjeść, a w tekturowym pudle spanielków drzemie sześć; trzy wielkie wilki w sieni, w piwnicy osiem psów, a Cytra dziś się szczeni, więc pieski będą znów.
Pudelek, istne cudo! ogonek, czworo nóg. Zaraz mnie ugryzł w udo, potem, na deser, w kciuk. Deszcz pada. Rana boli. Gangrenę będę miał. Do wanny! W wannie koli, pod wanną spał czau-czau.
Nadchodzi noc piekielna, na łóżku jak się wić? Za oknem chodzi księżyc. Psy zaczynają wyć. Zwlekam się z łóżka. Rzężę. Mam oczy pełne łez. Za oknem chodzi księżyc jak wielki srebrny pies.
Po schodach chodzą kundle, szukają, co by zjeść, a w tekturowym pudle spanielków drzemie sześć; trzy wielkie wilki w sieni, w piwnicy osiem psów, a Cytra dziś się szczeni, więc pieski będą znów.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.