Żyło raz przyjaciół dwóch, jeden mieli smak i słuch I na świat patrzyli takim samym wzrokiem. A na świecie wojna trwała, wojna ludzi rozdzielała, Oni cało szli przed siebie równym krokiem.
Razem naciskali spust, razem brali chleb do ust, I do domów list pisali w jednej chwili... Walczyć wspólnie było raźniej, gdy wokoło krwawe łaźnie, A po łaźniach raźniej, kiedy razem pili!
W tym ich mały dramat tkwił - Jeden pił i drugi pił, Lali w gardła co popadło, równocześnie. Lecz choć razem zakąszali, w jednej chwili przechylali Jeden później się upijał, drugi wcześniej...
Któryś z nich zobaczył raz słup, na który zaraz wlazł. Milczą dzieje, czy był trzeźwy,czy pijany... Wtem krzyk straszny przyjaciela - Złaź, zobaczą i zestrzelą Cię - i po co? Na dół złaź! Na Boskie rany!
Czemu zaraz mam być, trup? To jest bardzo dobry słup, Żeby móc poszerzyć sobie horyzonty... Patrzę w górę i na boki i nie kiepskie mam widoki, A poza tym sięgam wzrokiem ponad fronty!
Ale ja o ciebie drżę! Złaź tu do mnie, błagam cię! Krzyczy druh i odbezpiecza broń w rozpaczy. Dla twojego dobra przecież towarzyszę ci po świecie, Dla mnie przyjaźń zawsze przyjaźń będzie znaczyć
Palca spust posłuchał i... spod chmur ciężkich w barwie krwi... Spadł jak worek ten, co szukał śladu gwiazd. Nikt się nigdy nie dowiedział, co zobaczył gdy tam siedział... Słup jak słup - a przyjaciela ma się raz! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|