Łażę po domu, powłóczę nogami i włosy targam całymi garściami, chodzę po domu chwiejnym krokiem owinięty brudnym szlafrokiem.
Chodzę po domu, liczę godziny, nie chcę widzieć swojej dziewczyny, telefon milczy bardzo rozsądnie, bo niebezpiecznie odzywać się do mnie.
Z domu nie wychodzę wcale, tylko piję, śpię i palę.
Nie patrzę w lustro, siebie unikam, chociaż się ciągle o siebie potykam, brudny, śmierdzący, nieogolony oglądam zdjęcia swej byłej żony.
Z domu nie wychodzę wcale, tylko piję, śpię i palę.
Nie patrzę w lustro, bo bym zapłakał, chyba mam w sobie coś z wilkołaka, czuję jak włada mną neuroza, dotykam ostrza żyletki i noża, chwytam za ucho, nóż wznoszę powoli, nie, ucha nie utnę, bo to bardzo boli.
To wszystko bzdury z palca wyssane, jestem rozsądny, czysty, zadbany, nie jestem żaden Wojaczek czy Bursa, chociaż uczyłem się na różnych kursach.
Po wódce mam torsje, tytoniu nie znoszę, wszystkie pieniądze do domu przynoszę. Rymuję słowa, składam je do kupy, to, co powstaje, i tak jest do dupy.
Jak po mnie ma zostać ta siła fatalna, wiecznie zielona pieśń popularna, gdy żyję w zdrowiu i dobrobycie, w piętrowym domu, przy mojej kobicie... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|