W nocy się zgubiłem i nie spałem, me jestestwo było w stanie podłym, erka mnie zabrała na sygnale, leżę na oddziale duchologii.
Specjalista mnie za słowo złapał, osłuchuje myśli czarną stronę, ciało zdradza do istnienia zapał, ale ego całkiem wypalone.
Podłączony prąd do każdej ręki, wokół piersi światłowodów kable, ekran diagnozuje, że mam lęki dość rozległe i egzystencjalne.
Wrzody pesymizmu na umyśle, światopogląd pełen blizn i stłuczeń, wiarę w ludzi guz zwątpienia ciśnie, a na skórze plamy samobójcze.
Tuszę, tuszę, tuszę, że mi uzdrowią duszę. Ufam, ufam, ufam, że mi podleczą ducha. Wierzę, wierzę, wierzę, że ktoś mnie w kupę zbierze. Czekam, czekam, czekam, że wyjdę na człowieka!
Zróbcie coś, lekarze w końcu ze mną, nim wyzionę podłamane wnętrze, może ze mnie jeszcze ludzie będą, może tylko balsam sensu wetrzeć?
Dajcie ciepły okład z optymizmu, garść tabletek na łaknienie wrażeń, zastrzyk zapalczywych atawizmów, zanim swą bezduszą świat zakażę!
Tuszę, tuszę, tuszę, że mi uzdrowią duszę. Ufam, ufam, ufam, że mi podleczą ducha. Wierzę, wierzę, wierzę, że ktoś mnie w kupę zbierze. Czekam, czekam, czekam, że wyjdę na człowieka! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|