Tamtej wiosny, gdy przyszliśmy na ten świat niepogodą marzec w rynnach dzwonił okiennice po nocach targał wiatr ludzie grzali przy ogniu sine dłonie
W jeden z takich szczenięcych sennych dni usłyszałem nad sobą obce głosy „Znowy kundle, cholera jasna, wstyd na kuchennych schodach, wrzuć je w jakiś koszyk!”
Ze strachu grzbiety nasze drżą na schodach łapy nam się śmiesznie rozjeżdżają łby nieszlachetne, stworzone wprost do drwin futra znoszone, połatane
W nieszczęściu mamy szczęście – dobry jest nasz pan dostrzegać raczy świata ułomności zbudował dla nas wspaniały dom psiej doli i psiej przyszłości
Jak każde szczenię, poznawać chciałem świat jasnością świateł dwór po nocach mamił śniłem, że przez dywanów biegnę ruń łeb ufnie składam panu na kolanach
Zaledwie jednak w komnaty wbiegłem chłód grymas niesmaku pani twarz wykrzywił znowu do uszu dobiegł tamten głos
„Precz, kundlu, precz! Pani jest wrażliwa!”
Ze strachu grzbiety nasze drżą (...)
Kiedy w borze odwiecznym zagrzmi róg stajemy słupka, serce wzmaga rytm w uszach przemożnie przodków huczy zew pragnieniem biegu mięsień każdy drży
Wśród drzew ujrzałem chartów pięć idących w skok co w łapach sił pognałem sfory śladem wtem bata świst i ból jak grom, jak nóż podniosłem łeb... dalekie sfory granie
Ze strachu grzbiety nasze drżą (...)
My wiemy – nie wyrosną charty piękne z nas salonów też nie podbijemy ale za każdy na własnych łapach krok nie znamy za wysokiej ceny
I chociaż nie raz schylić przyjdzie łeb i choć od ciosów palą rany niech stoi pusty nasz wspaniały dom my jeszcze wiatru w polu poszukamy my jeszcze wiatru w polu poszukamy...Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.