Jest niby wszystko ok. Nigdy nie było tak dobrze Czuję już blisko cel, a Ciebie wciąż nie ma obok mnie Nie piłem od dwóch lat i chyba straciłem potrzebę I serio bym kochał świat, gdyby nie te jebane niedziele Aaa, znów siedzę sam, przeglądam zdjęcia starych kumpeli W zasadzie niewiele nas łączy, dlaczego coś miałoby dzielić? Chodź tu, polej, przechyl, powtórz pośród zatęchłych melin Gdzie dumę ma tylko mój paw, co puszczam go na względy elit Flesz.. stoję jak w środku Koloseum Wokół trybuny głodne krwi raperów Vis-a-vis ten, co myślał, że może mnie zjeść, bo wlałem już 0,5 na biegu Mała, nie musisz czytać nic z mych źrenic Rozwalę go szybko i chodźmy stąd, w którymś z pobliskich hoteli wcisnę Twoją twarz w pościel Tak mocno, by makijaż odcisnął tam Twój portret Nim skończę, za włosy Cię ściągnę na ziemię Weź kąpiel i ubierz się, czekam na Ciebie Wracamy na miasto i tak, jestem pewien że nie chcę tu z Tobą spać Chodźmy się dopić, bo za 2 godziny wsiadam w pociąg, I pa
Czy można zabrać te niedziele z kalendarzy? Męczą fleshbacki mnie, wracają głosy z trasy Nie chcę być sam, to dziś zbyt wiele waży I cokolwiek jeszcze wczoraj miało sens dziś go traci /2x
Piłem z półtora roku, zwiedziłem z 50 miast I biłem się z paranojami o spokój, kiedy z niedzielą znów witał mnie kac Alkohol nakręca emocje, dziś jestem trzeźwy dwa lata A dalej przeglądam ich zdjęcia na kompie i zwykle przy drugim już chce mi się płakać U pierwszej love pamiętam stanie pod oknem za małolata A dziś ma męża i śledzę po zdjęciach, jak wychowuje dzieciaka Druga - zresztą jak trzecia - jest z moim ziomkiem sprzed lat Zostawiłem obie, a dziś myślę, że to mogłem być ja Fuc*, poznałem ich wiele, ciekawe, jak dni im płyną Chociaż w pamięci mam dziś pewnie więcej chwil niż imion Jedna mi chciała już stawiać samolot, bylebym przy niej zasnął Inna klęczała, gdy ja przechylałem butlę jak w logo Alko Zjebał mnie Stasiak za jedną, bo jego koszulą wytarła twarz po wszystkim Przez jeszcze inną ścigał mnie Czeski o hajs za nowy prysznic Mam sporo niezłych wspomnień, to mój niedzielny dramat Bo kiedy siedzę sam w ten zjebany dzień każde z nich to nagle ciężki bagaż Więc:
Czy można zabrać te niedziele z kalendarzy? Męczą fleshbacki mnie, wracają głosy z trasy Nie chcę być sam, to dziś zbyt wiele waży I cokolwiek jeszcze wczoraj miało sens dziś go traci /2x
Szukałem siebie tak długo, biznesy, muzyka na zmianę Po równo zakrapiane wódą, że ledwo kojarzę, z kim budzę się ranem Na lata to skuło mi serce w lód i nawet gdy topi się, ciąży jak klątwa I miewam wrażenie, że jest już za późno, bym jeszcze potrafił normalnie się związać Związać - mógłbym i takich chwil tu parę wspomnieć Kobiety przyciąga coś do mnie do łóżka, lecz nie chcą dzielić tu nic ponad kołdrę Już matka - niby w żartach - pyta mnie, jaka ze mną wytrzyma Bo ganiam marzenia, olewam stabilność, uparty a zaraz już trzecia dycha I nawet gdy byłaś tu ze mną w niedzielę, i tak nie mogłaś przywyknąć że gubię swą pewność siebie w ten dzień i potrzebuję Cię blisko mieć Mam dość kochanek, ryją banię mi nie gorzej niż kiedy chlanie Jeszcze parę i zamiast prezerwatywy na chuja włożę kaganiec Prowadzę studio w Wawie, mieszkam w pokoju obok Przez ścianę Dzieciak, 5 lat młodszy, a już z narzeczoną Są słodcy, więc zamknę drzwi i włączę film, może uratuję nastrój Niech płoną domy, toną okręty, byle bez żadnych romansów Tak wiele bym jeszcze chciał zrobić, a siedzę sam w tych czterech ścianach Nie ma do kogo zadzwonić i nie ma dla kogo się starać Nim palnę se w łeb, skończę już pisać te żale Świta nowy dzień, wstaje, w końcu poniedziałek! A tak na przyszłość
Czy można zabrać te niedziele z kalendarzy? Męczą fleshbacki mnie, wracają głosy z trasy Nie chcę być sam, to dziś zbyt wiele waży I cokolwiek jeszcze wczoraj miało sens dziś go traci /2xTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.