O mój ty smutku cichy, smutku gwiazdek maleńkich, nazywałem, szukałem, brałem ciebie do ręki. Jak to się ciało twarde tak w piasek albo glinę zamienia w moich dłoniach, pragnienie każde - w winę. Jak to się - kiedy dotknę kwiat przeobraża w ciemność, a poszum drzew w głuchotę, a chmury - w grzmot nade mną. Jak to ja nieobaczny mijam, sam sobie błahy, i rzeźbę zanim zacznę, marmur wypełniam strachem. Jak to ja nasłuchuję błyskawic w niebie trwogi. Jakże to ja nazywam każde czynienie - Bogiem? Otom strzęp oderwany od drzewa wielkich pogód, sam swym oczom nie znany, obcy swojemu Bogu. Oto słyszę, jak w popiół przemieniam się i kruszę. I coraz mniejszy ciałem, wierzę we własną duszę. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |