Ta piosnka prosta jest i pospolita, Niewiele jest w niej szczęścia, więcej łez — A wszystko chyba przez to, że Anita Nie była księżną, a nawet nie comtesse.
Anita praczką była — jaka szkoda! Anita z pracy żyła własnych rąk, Lecz miała oczy jak księżniczka młoda I piersi jak dwóch róż stulony pąk.
I włosy miała jak hrabianka, I usta, i owal lic, I — prawda — miała jeszcze kochanka, I więcej już chyba nic.
I raz na wszystkich domach i ulicach Plakaty jęły krzyczeć z wszystkich stron, I ludzie mieli dziwny blask w źrenicach, I wszyscy ludzie szli, i poszedł on.
Zapewne musiał pragnąć wróg niesyty Jej cnoty i jej pracy, łez i krwi — Bo po cóż by, jak nie dla swej Anity, Na wojnę szedł jej mały poilu?
Żegnała go po kryjomu, Ukradkiem, ostatkiem tchu, Musiała śpieszyć się do domu, Żeby na czas wyprasować dessous.
Płynęły w deszczach dni jak potok wartki, Wezbrany falą zdarzeń, trwóg i znów Z daleka przychodziły jego kartki: „Pamiętam cię, zwyciężam, jestem zdrów”.
Aż raz nadeszła kartka ze szpitala, Że gdzieś tam pod Verdun jest jego grób — Anita nie upadła z krzykiem żalu, To krzyknął list i upadł do jej stóp.
Bo jakże krzyczeć z tęsknoty I wyć do utraty tchu, Gdy jeszcze jest huk roboty, Trzeba na czas wyprasować dessous?Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.