Kiedym powracał z lokalu spóźniony Osierociwszy kompanów trzech Pewien narzekań gderliwych mej żony Że knajpa to hańba i grzech Choć zapewniałem, żem trzeźwy, jak dziecko Bo na hulanki brakuje sił Syk mojej pani mnie ukłuł zdradziecko: -To po coś, oszuście, tam był?!
Hej, Doroto, żywe złoto! Powściągnij wodze wybujałej swej fanazji. Hej, Doroto, moja trzpioto! Pamiętaj: cnotą nigdy nie był brak okazji. Ech, Doroto, cna istoto! Nie sztuka pościć kiedy człowiek sytym jest! Ej, Doroto, Ma Doroto! Pokusy drobnej na swym czystym ciele Poczuj dreszcz.
Razem zaś innym na nudnym przyjęciu „Psiapsiółek” żony osaczył mnie krąg Drogi ucieczki szukałem w napięciu, Głupawo się krzywiąc wśród mąk..
Lecz moja żona wie lepiej ode mnie (Doprawdy coraz trudniej to znieść) Że flirtowaliśmy sobie wzajemnie, A ja chciałem wszystkie je zjeść.
Bo moja pani ma swoje zasady I unika słabostek i prób. Zamiar to szczytny, lecz widzę w nim wady: Któż walor by jej sprawdzić mógł?
Tak już mówili asceci – ojcowie: „Czym twe męstwo, gdy unikasz walk? Grzechem zaś nie jest pokusa albowiem Trzykrotnie kuszony był Pan.”
A gdy się przeniesie ma ukochana Na niebieskie pastwiska wśród wód Wytwornie dygnie przed obliczem Pana, Roztoczy naręcze swych cnót
Zaś dobry Bóg spojrzy smutno przed siebie, Do świętych ust swoich zbliżając dłoń I tłumiąc szydercze chichoty w niebie Cichutko odezwie się doń: Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|