W kawiarni stałym gościem był, Cel życia miał utarty. Zwyczajnie, ot, bezmyślnie żył: Kobietki, wino i karty!
Kawiarnia domem była dlań, Tam oddychał piersią całą. Przy boku Helek, Zosiek, Mań Wcale spać mu się nie chciało.
A rankiem w biurze, jak przez mgły, Złociste roił sny...
Szumiały mu echa kawiarni, Całunem się kładły na skroń. Antośki, Maniusie, koledzy tak gwarni Zza mgły uśmiechali się doń.
Całusy pieściły mu usta, Muzyki upajał go czar I wrzała zabawa tak miła, choć pusta, W korowód splatając się mar.
Wtem wojny grom znienacka padł, Na czapkach orły błysły. Nasz laluś kawiarniany zbladł, Lecz wahań chwile prysły.
I gdy mu pierwszych bitew dym Osmalił twarz pobladłą, Humorem wszystkich dziwił swym, Plótł, co na język wpadło!
Aż kula, gdy na przodzie biegł, Przecięła życia ścieg...
Szumiały mu echa kawiarni, Całunem się kładły na skroń. Antośki, Maniusie, koledzy tak gwarni Zza mgły uśmiechali się doń.
Całusy pieściły mu usta, Muzyki upajał go czar I wrzała zabawa tak miła, choć pusta, W korowód splatając się mar.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.