On zarabiał grubo, Znacie tę historię, Oparłem ją na faktach, Które miały smutny koniec, Wrócił po dziewięciu latach, Zniknął gdzieś majątek, Przypomina się tutaj z pierwszej części wątek
Gotówka, auta, mieszkania, dzieła sztuki, Jego uniewinnili, lecz wychodzi pusty, Szuka w życiu spokoju, nie melanżu i rozpusty, Niektóre drzwi życia zamyka na trzy spusty, By nie płacić odszkodowań znów koronny na etacie, Życie mija miło, to sobie wyobrażacie, Przychodzą go zamknąć, nie znajdują go na chacie, Jakimś cudem załatwia dozór z adwokatem, Minęły lata, nigdy już nie wróci młodość, Tragiczny przypadek, który jest przestrogą, Żebyś się nie zorientował, będąc w grobie jedną nogą, Że było w życiu warto być inną osobą
Kochać nie każdemu tak łatwo jest powiedzieć, Na rozstaju nie raz źle, skręciłeś przez kobietę, Odebrali pożegnanie, nim przekroczyłeś metę, Odebrali Ci ostatnie miechy, dobili przedwcześnie [x2]
Źle się czuje, więc próbuje ciągle chodzić do lekarzy, Nikt jeszcze nie podejrzewa, co może się wydarzyć, W końcu psychiatryk i gruźlica do tego, Wożą go do szpitali, z jednego do drugiego, Dzwoni do mnie, a w słuchawce o pomoc woła bełkot, Mówi ratuj, bo przeżyłem piekło, Ciężki stan, cały czas na ostrych psychotropach, Jak się później okazało dawki były jak dla konia, Teraz daje piękny popis służba zdrowia, On w manii* nie chce wypisu, wypisują go od kopa, On z rozpoznaną gruźlicą na mróz poszedł, Atakuje wszystkich znajomych telefonem, Wracaj do szpitala, ratuj swoje życie ziomek, W końcu do niego dociera i wchodzi z powrotem, Jednak z przyjęciem jest nagle jakiś problem, Mówią, że nie mają miejsc wolnych na ten moment
Kochać nie każdemu tak łatwo jest powiedzieć, Na rozstaju nie raz źle, skręciłeś przez kobietę, Odebrali pożegnanie, nim przekroczyłeś metę, Odebrali Ci ostatnie miechy, dobili przedwcześnie [x2]
Bydlaki bez sumienia, tak delikatnie powiem, Wyrzucili go wieczorem, jak zamykali obiekt, Ktoś go w końcu zgarnął do mieszkania w Krakowie, Był w ciężkim stanie, jak całkiem inny człowiek, Po horrorze, który przeszedł, mętnie mówił ciągle, I do Kobierzyna** zawieźli go chwilę potem, Tam z powodu jego stanu po przyjęciu draga, Przez pół roku takie dawki, że każdy by oszalał
Tyle czasu nie wykryli z przerzutami raka, dobili chłopaka, Tyle czasu zamiast leków, badań i terapii, Psychotropami go bestialsko paśli, Zamiast tych ostatnich chwil z rodziną, kolegami, W gehennie psychiatryka zniewolony i naćpany, Jeszcze za życia przekroczył piekła bramy, Ku przestrodze pilnuj życia, bo tylko jedno mamy!
Kochać nie każdemu tak łatwo jest powiedzieć, Na rozstaju nie raz źle, skręciłeś przez kobietę, Odebrali pożegnanie, nim przekroczyłeś metę, Odebrali Ci ostatnie miechy, dobili przedwcześnie [x2]
*Zespół maniakalny **Szpital psychiatrycznyTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.