Niech ci żaden ból serca ostrzem nie przewierci, Gdy od ciebie, żołnierzu, zażądają śmierci. Płacz niech cię nie zadławi, a czyjś uścisk bratni Nie wyda się żegnaniem – choć będzie ostatni.
Jeszcze znajdziesz swych bliskich: pięścią kapral-zrzęda Nauczy cię twej doli twardej, jak komenda. Pojednasz się z szynelem, pokumasz z łopatą, Co ci okop wyryje opiekuńczy za to. I tu zacznie się żywot, w którym po kryjomu Wychowasz swą poezję: twe listy do domu. Dni popłyną ci równo, jak gdyby bez czasu, Dni: w czarny punkt zwrócone wskazówki kompasu. Aż raz, złożywszy rzeczy troskliwie w plecaku, Zerwiesz się, wstaniesz, skoczysz: „naprzód do ataku!” Naprzód poniesiesz hurra, twój mus i katusze... Nocą w tył cię odwloką już sanitariusze. A żeś tułał się w norach bez buntu, bez żalu, Białe ci łoże potem zaścielą w szpitalu. A jeszcze później za to, żeś dobrze umierał, Krzyż ci na martwej piersi przypnie pan generał.
Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|