Wy, co w miastach w noc świecicie zawsze cierpliwie i jednako, od których blask w zaułki idzie - iluminacja dla biedaków. Na które pijak w noc zimową, pijak, co dokąd idzie, nie wie, spojrzy z zadartą w górę głową i mruknie: - „Może jestem w niebie?"
Wy, jakakolwiek okolica wasze przychylne światła gości. Czy w tym Paryża, gdzie w księżycu kochałem się bez wzajemności. Czy w tym Londynie nad Tamizą, gdzie mgła jest snem, a wiatr histerią, kędy "latarnie światłem gryzą"- o czym już pisał T. S. Eliot.
Wy, co świecicie noce całe dopóki Wenus nie poblednie. Wy, pod którymi przeczytałem trzykroć Danta „Boską komedię". Wy, których nic nie niepokoi, wieczne i kształtne jak sonety. Co przebaczacie światłem swoim ludziom i miastu, jak kobiety
Żegnajcie kochanie latarnie Żegnajcie kochane latarnieTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.