Ona była tak dziwna Pół Zuzanna, pół dziwka Powiedziała mi kiedyś - taką chciałeś mnie mieć!
Ona była tak śmieszna, pół femme fatale, pół dziecko O gestach kruchych, niezdarnych W każdej z nieswoich ról
Ona była tak śmieszna, w każdej z nieswoich ról
Kiedy łzy miała w oczach, żywe krople diamentów Palce drżały Jej z zimna, prawie umarł już... świt! Uwieszona u boku swej dwuznacznej symapatii Jak współczesna Safona, nie odrzekła mi nic Uwieszona u boku, nie odrzekła mi nic.
I tak dzień za dniem, ta kobieta dręczy mnie Skąd przychodzi nie wie nikt Czemu kradnie moje sny? I ta dzień za dniem ta kobieta dręczy mnie Skąd przychodzi nie wie nikt Czemu kradnie moje sny?
I na torach pozostał Jej szal strzępo rzucony Zniknął tramwaj niebieski, który uniósł Ją gdzieś który uniósł Ją.... Ona była tak dziwna, pół przeklęta pół święta Pół Zuzanna, pół dziwka, pół pokuta, pół grzech Ona była tak dziwna, pół pokuta, pół grzech x4Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.