Nocą się wlokę do miasta jak duch Brak mi czegoś I przez to biorę w te płuco buch Miałaś być tu ze mną I dzielić to życie na pół Nieśmiertelność
Sypię na rany te sól Nie czujemy niczego Znów gra mi Bonson przez cały dzień Piję wódkę przez cały dzień Czuję się jak śmieć A mówiłaś przecież: idź się lecz
Jebany zaburza Zgubiłem się stojąc we mgle Łykam kolejny psychotrop I liczę na normalny sen Obudź mnie!
Zabij mnie jeśli skłamię Zabij, jeśli odpuszczę Zabij mnie jeśli to co powiem może znowu wydać się puste
A jest w pół do szóśtej Piszę traki nim usnę W każdy już włożyłem ból I to w sumie jest smutne Obok mam Twoją poduszkę Która dalej pachnie tobą Tak zwyczajnie kurwa Potrzebuję mieć ciebie obok
Podarte zdjęcia na ścianie Wróciły tam, gdzie ich miejsce Ja szukam swojego Kiedy znów błądzę po mieście I nie chce terapii Choć może by w końcu to wyszło na dobre W szafie nie ma już Twoich bluz i Twoich spodni Aa miało być kurwa odwrotnie
Zabij mnie jeśli skłamię Zabij, jeśli odpuszczę Zabij mnie jeśli to co powiem może znowu wydać się pusteTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.