Były święta u Sztachetów, to ci było lizać palce, Każda z damów tańcowała w czystej koronkowej halce. A frajerstwo też z fasonem: czapka, buty i pokrywka, Tylko dryndziarz, pan Antoni, nietrunkowy, ten z przeciwka.
Był odmienny w nowej kupie, miał tużurek na zawiasach,
A Cynadra dymał w miechy i sekundo trzymał w basach. Szła zabawa, ci galancie, spływał pot po cyferblatach, Więc płynąłeś w sztywnej mysli, bo był wybór w parzygnatach.
Były także mamki, niańki, z mleczarniami - rany boskie! I dwie panny z towarzystwa, co wieczorem na Czerniakowskiej Urządzały polowania na miłości głodnych płeciów. Była także jedna panna, co już miała troje dzieciów.
Jednem słowem, wyższa skwera przyszła wedle wychlapania, A z końskiego schabu były trzy gorące aż podania. Ten kaszankę, ów salceson, a ja tylko świńskie ciało, A że było trochę tłuste, więc po brodzie mi kapało.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.