Rozbite oczy, uchylone umysły, jakby ktoś zrobił napad,
dziewczyny w sumie już przyszły, rozsiadły się po kanapach,
Poczuć ich zapach, plan na atak mieć, sygnał muszę mieć,
a tu mam niedostępną sieć. Ziom mówi "kurwa gdzie już idziesz? siedź".
W sumie słyszałem, ale bez słów wstaje idę się przejść,
Czuje mniej, widzę więcej, dobra, lej bo mi się trzęsą ręce,
Jeszcze raz, coś jak "kopiuj", "wklej", "enter".
Mamo przepraszam, że nie żyję jak ta cała reszta,
myślami wracam, jak mówiłaś, że "czas przestać".
Orzeł lub reszka, oni piją tu bo jest imprezka,
na rękawie czuje piwo, na niefarcie szedł koleżka.
Boże, co ja tu robię, powiedz?
Ktoś chce pogadać ja znów zwijka, żeby usiąść sobie.
Czym mam browiec? Nie wiem kto ma, idź się dowiedz,
nikotyna w krwiobieg, rozmowa z Bogiem.
Zanim znów wymieszam piekło z niebem,
nie pytaj gdzie jest moja przeszłość, bo tego nie wiem.
Nie wiem z kim pije i nie wiem z kim siedzę,
ale chyba żyję, bo ktoś krzyknął "jedziesz".
Zanim znów wymieszam piekło z niebem,
nie pytaj gdzie jest teraźniejszość, bo tego nie wiem.
Nie wiem z kim pije i nie wiem z kim siedzę,
ale chyba żyję, bo ktoś krzyknął "jedziesz".
Dziewczyno,
Fajnie, że słuchasz, ale nie słodź bo nie gadasz z Bogiem.
Jestem Łukasz, to ja z nim gadałem zanim przyszłaś sobie.
Akt zgonu dwa? Przecież jedynka spłaciła ich długi,
zresztą musieliby się rodzić po raz drugi.
Poszła i na stówę nie wróci, zaglądam do szkła,
na pięćdziesiąt mam ucisk.
Chwila ciszy, ale weź ich kurwa ucisz,
gdyby było nas dwoje, to byśmy byli głusi.
Z równania nie wyszło nic, znak nierówności,
eks to x dla ciebie liczę ułamki samotności.
Naprawiam życie tuż przed wyjściem do publiczności.
Niebo,piekło, moja dusza, krew i kości.
Boże, co ja tu robię, powiedz?
Gdzie moje życie? Uśmiech?
Gdzie moje grzechy, pokuta i spowiedź?
W zdrowiu, w chorobie, tak?
Dobra idę stąd bo znów ktoś wylał na mnie browiec.
Zanim znów wymieszam piekło z niebem,
nie pytaj gdzie jest moja przeszłość, bo tego nie wiem.
Nie wiem z kim pije i nie wiem z kim siedzę,
ale chyba żyję, bo ktoś krzyknął "jedziesz".
Zanim znów wymieszam piekło z niebem,
nie pytaj gdzie jest teraźniejszość, bo tego nie wiem.
Nie wiem z kim pije i nie wiem z kim siedzę,
ale chyba żyję, bo ktoś krzyknął "jedziesz".
Spuściłem wzrok w podłogę, jakby ktoś w fudze wyrył słowa:
"To jest ta chwila, gdy do tekstów nie potrzeba kartki".
Znów widzę ziom zmartwiony na szlugę woła,
żyje, bo ci o których się nikt nie martwi, są martwi.
Ci co chcieli mnie dissować, niech to zrobią głośniej,
walić wódę, jarać towar, ja tu zgarniam postęp.
Od moich ludzi z dala, proszę im wódzi nalać,
Oni nawet z ludziom w buzi mówią wam "nara".
Wyruszamy na, na, na łowy,
pod pachami mamy głowy skazańców.
Jutro będzie wieczór, wieczór nowy,
a my w tańcu przybędziemy gdy pies szarpnie łańcuch.
Wyruszamy na, na, na łowy,
pod pachami mamy głowy skazańców.
Jutro będzie wieczór, wieczór nowy,
a my w tańcu przybędziemy gdy pies szarpnie łańcuch.
Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|
