[Zwrotka 1: Szpaku] Miałem tu puszczać towar w miasto, żeby zgarnąć kwity Dzwoni mi Paluch, puszczam CD, a nie letnie hity Miałem tu pozdzierane łokcie od czołgania się na dnie Opuszczałem świat trzy razy, żeby teraz dać prawdę I tylko słucham, jak to sobie rośnie Jak te goryle, co się kłują ciągle Mówią mi "ziomie" chociaż nie gadali do mnie Teraz nagle są koło mnie, bo widzą że robię postęp Moi ludzie zawsze tu byli, nie prosiłem o to Cykaj foto, w drodze do psychiatryka słucham "Żadnych zmartwień" A wiozłem paczkę dla osoby mi tak bliskiej strasznie Więc troche boli, bo byś cieszył się najbardziej, że to pykło Nie pytaj mnie o Louis, bo to dedykuję winklom Tu z pazła sypią grudy i zaczyna się ich real talk To żadne koko, no bo w furze kurwi rybą To nie Narcos, cie powiną, jak nie zdążysz zwiji zwinąć Mama buziak, ściągnę zza granicy ciebie Zawsze trochę się wahałem, ale tego jestem pewien Odpuściłem studia i zostałem sobie ninją Z wioski liścia konopii, tutaj ciągle płonie big wąs Nad betonym gniazdem ciężko zostać normalnym Uprawiali w starych szafach swoją drogę do Narnii Niech tobie też się uda No bo życie jest za krótkie, by się ciągle taplać w gruzach
[Przejście: Szpaku] Płakała moja mama, że to wciągnie nas Ciągłe życie na kredycie, kto ma oddać hajs, ej I wiem, że kiedyś przyjdzie lepszy czas Na palcach nie policzę swoich wszystkich kłód Paliłem ciągle topy, kiedy byłem sam Poryło trochę banię, miałem własny świat I nie wiem, nie wiem, może przez to dzieckiem jestem Na zawsze Simba dla tych obcujących z piekłem
[Zwrotka 2: Paluch] Niczego nie odpuszczam, ziomek, jeśli mam coś zrobić Zaliczam każdą bazę na trasie obranej drogi W świecie, gdzie nie tylko dupa może zrobić tobie rogi Bo braterstwo często jest zależne od grubości rolki Zbite pionki szach-matem, życie to w kratę pattern Mam kilku ziomów przy sobie, których nie badam wariografem Zahartowany jak katana, popijam sake Wy samotni na salonach, hummus, geje, yerba mate Boruto, suko, bo jak ninja trzymam się w cieniu Choć tu chłopaki znają tracki kurwa lepiej od hymnu By wyładować agresję, lecę na grubym ciśnieniu To łagodzi wkurwienie lepiej od każdego dymu Jebać celebrytów, tani fani samogwałtu Twarze nieskalane myślą, manufaktura fałszu W opozycji do was Biuro Ochrony Rapu Jedno crew, jedna droga suko, Paluch, Szpaku
[Outro: Paluch] Ty nie mów mi, że wiesz lepiej, co będzie dla mnie dobre Chcę co noc śnić, widzieć Eden i przez to wiem, dokąd dążę Ty nie mów mi, że wiesz lepiej, co będzie dla mnie dobre Chcę co noc śnić, widzieć Eden i przez to wiem, dokąd dążęTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.