Życie pod nogi rzuca kłody mówiąc ej koleś idź stąd ja z tych kłód zbuduje most, którym pójdę w lepszą przyszłość potrzebne mi to wszystko nie mam przecież co wybrzydzać inni mają znacznie gorzej, potrafią się wylizać a ludzie tego nie czają ty w ogóle jak tak można grać w kosza jeżdżąc na wózku, bez rąk tworzyć piękny obraz jak widać można i nie ma rzeczy niemożliwych albo chcesz i to robisz albo jesteś za leniwy jak każdy miałem chwile, w których wątpiłem sam w siebie i widziałem siebie w trumnie, śniąc o własnym pogrzebie ale wiesz co mi pomogło wyjść z tej chujowej otchłani muzyka i wiara w to że wszystko można naprawić nie muszę być wstawiony aby żalić się że błądzę pierdole to bo tylko martwe ryby płyną z prądem ja ciągle płynę pod prąd, na błędach chce się szkolić nawet będąc na dnie mogę zbudować swój olimp
Lecę do słońca, płomień mówi cześć czołem, wosk w stanie ciekłym zaczął mi radnkę z betonem połówka na stole trochę pić zacząłem chcesz pić za świat pij kurwa pod stołem padam jak promień kotku zmień mnie jak nastroje jakbym był banknotem, jak boli Cie nas dwoje nie ma mnie na tobie, nie jestem wzorem nie ma chyba typa co nigdy nie czuł się Samsonem problem z kosmosu, też się tak zdarza nic nie boli jak zdrada, życie to kara pograj z Bogiem i nie mów że Ci nie wypada ja zagram z nim w kręgle kulą Atlasa i wygram to wartość większa niż złoto życie to nie numer raz, nie jest zawsze spoko przed oczami góra wiatr w ryj błoto ten co pasywnie zaczął a po co
Sam buduje własny świat najbardziej motywuje mnie strach aby działać konsekwentnie mimo że w oczy wiatr wieje nam, ja nie będę z niczym się pierdolił tylko najsilniejsi na dnie budują swój olimp x2
Chcesz być sprawiedliwy niczym umysł temidy Co z tego jak nic nie widzisz Twoje alibi to hoo o właśnie to Czego się krzywisz, ja wtedy niczym Midas tak pragnąłem być bogaty despotycznie bez skrupułów chodź w miłość a nie w karaty jak oni zrozumiałem chcę ją, a nie złota tony to dziś śmieje się w pakt tonu lecz nie moge tego domyć i tak co dzień padam do stóp afrodyty błagam czy uchroni mnie, bo rana chodź zadana przez erosa także boli, tak mocno że kielich i kielich nawet nie pomoże przy tym, ma Eurydyko przepraszam to przez mnie to mój grzech, ukąsił Cię chcę Cię uratować lecz nie jestem w stanie na Ciebie nie popatrzeć i jak Orfeusz błąkam się po świecie śpiewając we swym (teatrze)?
Sam kreuje własny świat najbardziej motywuje mnie strach aby działać konsekwentnie mimo że w oczy wiatr wieje nam, ja nie będę z niczym się pierdolił tylko najsilniejsi na dnie budują swój olimp x2
Nie mamy czego chcemy, i chodź nie chcemy to boli Mam za sobą dziwne związki jak na lekcjach chemii Telefon rzadko już dzwoni, bo samotność to milczenie podobno ponoć ciężko mi pojąć że godność nie jest najważniejsza Piszę od serca wiem jestem bez serca jak pije dziś każdy kieliszek wypływa mi z pod powiek nie stać mnie na merca tak jak dziś na uśmiech nie stać mnie żeby wstać bo niestety stać mnie na wódkę znalazłem swój olimp w tym gównie bo głównie chodzi nam o szczęście a serce i tak zarasta brudem, coraz trudniej wciąż pod górkę nawet w drodze na dno, z tej desperacji pewnie nawet z dziwką bym się hajtnął spotka mnie fatum Kronosa, oby nie, chcę być dobrym ojcem, chcę być a nie odejść jak z historii (Hample i Bogat?), chcę usłyszeć Kocham a potem zacząć w to wierzyć Póki co zlany potem stoję, dziwko przestań pieprzyć o wierności bo pieprzyłem inne a nie się z nimi Mam dość kłótni i życia, i tak nie sięgam do Biblii Mam tu swój olimp i nieważne czy to złoto czy beton Bo decydują o tym ludzie a nie pieniądz czy władza Bo władzy masz tyle co wyśnisz, ja na zero chodź odkładasz Miłość była, szkoda tylko że przez moment Nie ma monet nie ma serca, przestań do życia uśmiechać się Ból w głowie nie odpicia to przez Panią P.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.