Wiadomo nic nie trwa wiecznie wszystko ma swój koniec Zaciskam zęby oblizując usta obłe, słone Kolejny płomień dogasł to coraz częstszy zobacz Odchodzi bliska mi osoba, mija doba Kolejna tęsknie coraz bardziej taki zemnie twardziel Najchętniej to bym uciekł tam gdzie nikt mnie nie znajdzie Strzepuje łzy z policzka by się smutkiem nie zakrztusić Będzie dobrze mówię sobie tak być musi tak być musi Niestety nic nie trwa wiecznie wracaj serce grzeszy Kucam bo sił nie mam wstać dziś to nie po raz pierwszy Czasami znowu szczęście nic nie jest tak jak wcześniej Odeszło światło zanim odeszło powietrze Znów płacze z deszczem, popatrz jak wszystko przemija dziś boli lecz wyblaknie z czasem jak stara przyjaźń, to przykre powiedz czyja wina tak to już jest przemyśl to co dało życie musi przecież też zabrać i kiedyś.
[ref.] To wiem niestety przed tym snem się nie schowam Taka widocznie musi być wola Boga A mimo to zrozumieć trudno szkoda że czas płynie wciąż powoli Bez szans tak nas spycha na margines To smutne gorzkim płaczem wypełniona cisza Śmierć niesamowita jak odległość ziemi od Jowisza Znów gdzieś , przestało bić serce zapalam kolejnego znicza Opadają ręce
Widziałem jak stali i płakali świat się zawalił dla nich Ona lat szesnaście może on nie dużo starszy Boże kolejny pogrzeb oj nie dobrze Zostali sami już bez mamy, z nowymi problemami On przytula ją do siebie, ona łapiąc się za głowę krzyczy przez łzy : Dlaczego ? Nad matki grobem gęsto spod powiek leją się łzy znów smutkiem owiane Myśli te same, niechcianą noc wymusił zmianę Kolejny ranek do końca bliżej jest niż blisko Na słupie tuż obok sklepu kolejne nazwisko To wszystko dzieje się tak szybko, nie rozumiem kurwa jego mać Sam już nie wiem o co chodzi w sumie Zmarł nagle tak przeżył dwadzieścia cztery lata Zostawiając żonę, matkę, córeczkę i brata Jak ich serca tak los takie figle płata odszedł sam skosztować bo podobno lepszego świata.
[ref.] To wiem niestety przed tym snem się nie schowam Taka widocznie musi być wola Boga A mimo to zrozumieć trudno szkoda że czas płynie wciąż powoli Bez szans tak nas spycha na margines To smutne gorzkim płaczem wypełniona cisza Śmierć niesamowita jak odległość ziemi od Jowisza Znów gdzieś , przestało bić serce zapalam kolejnego znicza Opadają ręce
Za oknem znowu piękna cisza budzi się z hałasem Zamykam oczy na plac wkroczył ciepły piasek Mówiąc nawiasem ten wieczór rarytasem tak to ujmę Niebo bezchmurne spokój jak w grobowej trumnie, Karetki i policje milczą jak w południe Nikt nie krzyczy, nikt nie płacze cisza jak makiem zasiał raczej Nie oddycham ( 5 x ) Tak szybko dziś w nocy kolejna spadła gwiazda Kogoś, komuś znowu zabrał dziś blask dnia to standard Nie sztuką jest się zabić, sztuka umieć żyć jest trafić iść do przodu Czoła stawiać stresom dopóki sił starczy O swoje walczyć, nie poddawać się za wcześnie Na to czas będzie jeszcze więc to co daje wam los bierzcie Słuchaj kurwa wreszcie nie będę powtarzał ci wiecznie Od życia każdy ma tyle ile sam sobie weźmie.
[ref.] To wiem niestety przed tym snem się nie schowam Taka widocznie musi być wola Boga A mimo to zrozumieć trudno szkoda że czas płynie wciąż powoli Bez szans tak nas spycha na margines To smutne gorzkim płaczem wypełniona cisza Śmierć niesamowita jak odległość ziemi od Jowisza Znów gdzieś , przestało bić serce zapalam kolejnego znicza Opadają ręceTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.