Śmiejcie się, lecz tylko mnie, Coś zmienić na lepsze się chce. A może serio tak lubicie gdy, Ktoś każdej nocy wam sika pod drzwi? Bohema, bohema to mit, na mózgu strup. To jakiś sajgon, Bohema to trup.
Moi najmilsi dziś nas tu przyzwał żałobny dzwon. Oto on - cyganerii grób, To tu wzgardzony jej leży trup. A więc dziś, w ową cichą, świętą noc, Gdy w Betlejem się narodził On, Świętujmy i zalejmy pysk za, La vie Boheme.
Za dni nic nie robienia, dni natchnienia, dni tworzenia, Za marzenia by móc zmieniać świat i zostawić ślad. Za jazdę pod prąd, pod włos, w szaleństwa głos, obłęd wprost. Za brak etatu, schematu, za dni mega formatu, Za wykrzyczenie światu, że dość dogmatów i prostych szlaków, I że po flaków skręt masz do swoich starych wstręt.
Za jazdę jak wiatr rowerem wśród garniaków stad, Za traf, za brak czystych prawd, za czystą i sto barw. Za pragnienie braw, za lot chwilowych sław. I by sobą być choć raz, a nie czyimś tłem, La vie Boheme
Więc miso razy pięć, sałatka z glonów, trzy sojowe klopsy, Dwa hot-dogi z tofu i bezmięsny schabowy raz.
Fu! Smak jednakowy. Jak papier toaletowy!
I trzynaście porcji fryt, i nic więcej?
Wina, piwa,pij!
Za piwo co w małych browarach warzy się, Za jogę, za jogurt, fasolę, ryż i ser, Zabawki z sex-shopów i każdy ostry smak, Za bunt, za odwagę i za skrupułów brak.
Za spanie, kochanie, za twórcze zamieszanie, Wariację, kreację, no i masturbację.
Za tkliwość, wrażliwość na każdy nowy styl. Pacyfę, manifę, za zakazane gry. Niech nam żyje każdy wielki świr: Kuba W, Możdżer L, no i my! I wóda, i Budda, Pablo Neruda też.
Dorotka i Toto co flagą tęczową wkurzyli radio M La vie Boheme
Za trójkąty, czworokąty, homo i hetero sapiens, Bi- i tri-, każdego z nas i Violettę Villas, Tanie wina, bogów kina, jak: Antonioni, Bertolucci, Kurosawa, Carmina Burana
Za anty-lans, za zero szans, za twórczy frans, zjazd i wzlot. Za Sex Pistols, ta cała aura, wstrząs i szok, Wszystko to i brak parcia na szkło. Za marihuanę! Za wszelki seks, bo to prywatna rzecz, między Bogiem a mną! La vie Boheme
Przepraszam, obraziłam czymś cię? Najpierw zapraszasz, potem ignorujesz mnie.
Chciałem lecz nie dałem rady, Dźwigam bagaż - tak mam wady.
Czas mnie nagli, życia żal mi, Bagaż przyjmę bo sama go mam.