Bez żagli i steru, jak zjawa wśród fal Na skały dryfował nasz bryg Północny wiatr w śmierci ramiona go pchał A niebo piorunów ciął błysk
Kapitan załogi ponury miał wzrok Przeczuwał, że koniec jest tuż W bezsilnej wściekłości przeklinał zły los I liczyć mógł tylko na cud
Z modlitwą na ustach wciąż tłumiąc ten strach Że przyjdzie iść zaraz na dno Walczyłeś uparcie, aż tchu było brak Lecz w końcu pochłonął cię sztorm
A morze spienione kły szczerzy jak wilk Co myśli rozszarpać ci krtań Z pomrukiem tytana runęło na bryg Na ostrze rzuciło go skał
Nazajutrz przy brzegu, gdy zbudził się świt W mgły całun spowity stał wrak Z załogi ,,Neptuna" nie uszedł z życiem nikt I nikt nie odnalazł ich ciał
W strzelistej katedrze odbyła się msza Za tych, co na dnie słodko śpią Nabożne skupienie przerywał wciąż płacz Ich matek i dzieci, i żonTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.