Nie jestem święty jak Tech9…. Zdarzało się błądzić,
Co mam ci więcej pierdolić ziomeczku, znasz pewnie temat z autopsji,
Na co dzień zamknięty jak Bohemian grove otwieram się średnio raz na rok,
I jak Alford Walt chcę dosięgnąć Słońca i przebić się przez ten mrok, hej!
Jestem żywą definicją, chodzącym przykładem powiedzenia,
Że jak masz miękkie serce, miej twardy tyłek, inaczej do widzenia,
Z mentalnego więzienia, nie mogłem się uwolnić długo,
Opinia ekscentryka jak Deryl Dixon nie ufam ludziom,
Stwierdziłem w końcu że z tą agresją to wypadało może by tu coś zrobić,
I zacząłem trenować Muay Thai aż nie zerwałem więzadeł krzyżowych,
Rzuciłem technikum, były zaoczne szkoły ale tam jakoś też mi nie szło,
A jedyne co pamiętam z tamtego okresu to marihuana, hazard i bezsenność,
Pierwszych dwóch lat gdy dorastał mój chrześniak serio nie pamiętam,
Dziś wstyd mi za to a zamiast pracy w tamtym okresie jakaś drobna dilerka,
Gdzieś u bukmachera kumpel z byłej szkoły zapytał mnie Stepo co u ciebie,
A ja kłamałem że dobrze jak Joker, ze sztucznym uśmiechem,
Uciekałem w mrok i ciemność a na głośnikach „They told me” Twiztid,
Żyłem z dnia na dzień, gardziłem zdrowiem pierdoląc wszystko i wszystkich,
Gdy kumple walili proszek codziennie to ja zaczynałem pisać zwrotki,
Wygląd jak wampir, żyłem jak wampir non stop zarywając nocki,
Żyłem na kredyt, hazard na kredyt, dziwki na kredyt, auto na kredyt,
Trawa na kredyt, chlanie na kredyt, wszystko na kredyt….Kurwa mac!
Musiałem odstawić wódę bo po niej zaczęło mi na poważnie odbijać,
Zredefiniować priorytety bo zacząłem się z prawdą mijać….

Dziś błogosławię w sobie że nauczyłem się mieć chłodna głowę,
Choć to wcale nie oznacza że głupot czasem nie robię,
Dziś Dawid stateczny nie jak dawniej weekendowiec,
Choć zdradzę wam że sny to mam nie zawsze kolorowe,
To moja liryczna spowiedź, mimo że na trakach hardcore,
To uspokajam umysł przy Foggu, Jantar i Santor, sprawdź to,
Też chcę mieć saldo jak Marlon Brando, nie martwić się o ten jebany banknot,
i wierzę gorąco że przyjdzie czas na Buenos Aires, Kair i Bangkok,
dzisiaj ponad to całe kurestwo wznoszę się chociaż nieświęty,
zdradę i kłamstwo, gniew oraz zazdrość, zaznałem od ludzi, wierz mi,
czasami bagno ominąć niełatwo bo szlak do zwycięstwa kręty,
tu jeden na sto dojdzie do czegoś a reszta wciąż pije za błędy,
nieświęty w zasadzie od dzieciaka,
wciąż zewsząd słyszałem jesteś inny,
odmęty pamięci, chce się płakać,
dziś z tamtych dni został mi żal do paru osób i te blizny….

---

Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.