Twe imię, słodkiej wokalizy Odkrył Beethoven, Ludwig van Pisząc sonatę dla Elizy Wiedział, co robi, starszy pan
Za wzorem więc van Beethovena Ja, Stefan, jego późny wnuk Na twoją cześć dziś wznoszę pean Jak z nut Z gorących pragnień i złud Gotowych tu stopić lód
Jak ci nie śpiewać serenady W tej najchłodniejszej z wszystkich er Która, budując autostrady Gubi po drodze klucz do serc
Do serca zaś ta sama droga Wciąż wiedzie przez nieznany busz My wstąpmy na nią, moja droga A nuż Pokaże nam Anioł Stróż Wierzchołki wzgórz, tamtych wzgórz
Znajdziemy się w szczęśliwym kraju Tak dobrze znaszli ty ten kraj Gdzie wciąż cytryny dojrzewają A Adamowi był tam raj
Nieważna raju tego cena Ważne, by o nim ciągle śnić A duch wielkiego Beethovena Wierz mi Podpowie cicho, że ty Tym rajem ty, jesteś właśnie ty
Elizo z Beethovena Skończyła się ma wena Więc nie dręcz więcej, tylko przyjdźTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.