Różowe moje spodeczki, Kwieciste filiżanki, Leżące na brzegu rzeczki, Tam kędy przeszły tanki. Wietrzyk nad wami polata, Puchy z pierzyny roni, Na czarny ślad opada Złamanej cień jabłoni. Ziemia, gdzie spojrzysz, zasłana Bryzgami kruchej piany. Niczego mi, proszę pana, Tak nie żal jak porcelany. Niczego mi, proszę pana, Tak nie żal jak porcelany.
Zaledwie wstanie jutrzenka Ponad widnokrąg płaski Słychać, gdzie ziemia stęka, Maleńkich spodeczków trzaski. Sny majstrów drogocenne, Pióra zamarzłych łabędzi Idą w ruczaje podziemne I żadnej o nich pamięci. Więc, ledwo zerwę się z rana, Mijam to zadumany. Niczego mi proszę pana, Tak nie żal jak porcelany. Niczego mi, proszę pana, Tak nie żal jak porcelany.
Równina do brzegu słońca Miazgą skorupek pokryta. Ich warstwa rześko chrupiąca Pod mymi butami zgrzyta. O świecidełka wy płone, Co radowałyście barwą, Teraz, ach, zaplamione Brzydką zakrzepłą farbą. Leżą na świeżych kurhanach Uszka i denka, i dzbany. Niczego mi, proszę pana, Tak nie żal jak porcelany. Niczego mi, proszę pana, Tak nie żal jak porcelany.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.