Zmarł na Pawiaku w ponurym tym lochu Wiezień w rozkwicie swych lat. I odszedł męczennik szarego motłochu, Co zgnębił Jankowski go, kat.
I za cóż on umarł, wy o tym nie wiecie, W piosence opowiem ja wam. A skargę niech fala poniesie po świecie I dotrze do wyższych władz bram.
W pierwszy dzień świat Bożego Narodzenia Wiezień tajemnie list słał. A w liście opłatek dla drogiej Cecylii Co wiezień na Gwiazdkę mu dal.
I list się ten dostał w ręce klucznika, Który podstępem go skradł. A ober na rozkaz od władz naczelnika Ze strażą do celi swej wpadł.
Zakuli mu ręce i nogi w kajdany, Do lochu powlekli jak psa. A tam na wolności już bija we dzwony, Bo Chrystus narodził się, Pan.
W drugi dzień świat Bożego Narodzenia Przyszła kochana i brat I długo czekali pod szarym wiezieniem. Od bramy odpędzał ich kat.
Gdy wiezień się później w swym karcu dowiedział, Poszarpał zbolała swa pierś. I tylko: „Ja umrzeć!” – te słowo powiedział I targnął na życie się swe.
A pan naczelnik wesoło się bawi, Wesoła zabawa tam wre. A klucznik pospiesznie o śmierci melduje, Ze targnął na życie się swe.
A cóż mi, ty durniu, zabawę przerywasz, Cóż mnie obchodzi ten człek. Niech doktór więzienny kieruje ta sprawa. Szorstko naczelnik mu rzekł.
I tak skończył życie w ponurym tym lochu Wiezień w rozkwicie swych lat. I odszedł męczennik szarego motłochu, Co zgnębił Jankowski go, kat.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.