Byly swieta u Sztachetów, to ci bylo lizac palce… Kazda z damów tancowala w czystej, koronkowej halce. A frajerstwo – tez z fasonem: czapka, buty i pokrywka, Tylko dryndziarz, pan Antoni, nietrunkowy, ten z przeciwka,
Byl odmienny w nowej kupie. Mial tuzurek na zawiasach, A Cynadra dymal w miechy i sekundo trzymal w basach. Szla zabawa, ci galancie, splywal pot po cyferblatach. Wiec plynales w sztywnej mysli bo byl wybór w parzygnatach.
Byly takze mamki, nianki z „mleczarniami”, rany boskie, I dwie panny z towarzystwa, co wieczorem na Czerniakowskiej Urzadzaly polowania na milosci glodnych pleciów, Byla takze jedna panna, co juz miala troje dzieciów.
Jednym slowem, wyzsza sfera przyszla, wedle wychlapania. A z konskiego schabu byly trzy gorace az podania. Ten kaszanke, ten salceson, a ja tylko swinskie cialo, A ze bylo troche tluste, wiec po brodzie mi kapalo…Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.