Nie chcę na nikogo patrzeć, nikogo słuchać, wszyscy wypierdalać Tak czuję gdy zły jestem, wtedy trzymaj się zdala To jest we mnie, wyskakuje jak przester, co za palant Tak mi szepcze coś w środku we mnie, to kara Dobrze wiem jaki jestem, sam patrzę sobie na ręce Jestem wulgarnym chamem z miękkim sercem Nerwowy, szałaputny, czasem lekceważący, chuj z tym I choć jajcarz to smutny, to cały ja, właśnie ja Czy to Hip-Hop, czy to wygląd, czy to wszystko, chcę być naj, Ajajaja, lustereczko powiedz przecie Parano jak Las Vegas, choć nie ćpano To podobny rajd, od czasów szkolnych taki haj Często czułem się jak głupi śmieć, zawsze chciałem Te oryginalne ciuchy mieć i tak nigdy ich nie miałem Jebał pies, jebać też bycie kumplem na lanie Nigdy więcej żadnych śmiechów, nigdy więcej przez to stresu Kogo wyśmiać, kogo zgnoić, komu z buta przypierdolić Poprzepychać i poszydzić, tak to ja, zawsze ja Czy podłożyć nogę, czy znienacka z tyłu w głowę Tak przyjebać mocno, że aż czołem w blat, kurwa mać A związki, no cóż, raczej wiązanki Od rana na dzień dobry powód dam za free, by się dojebać Dosłownie, za wulgaryzmy dostałbym medal No nie ma chuja, kurwa, tak cisnę, że nie ma przebacz A tam w pizdę, jak smak czystej, tratwa na mieliźnie Zakłopotany jak nagrywany cham policeman In flagranti, alibi? Dobre żarty Ani w lewo, ani w prawo, choć w koło Atlantyk Myśli, głęboki i zimny jak zimny prysznic Budzi z letargu, ja łudzę się, że to się mi śni Jakim chujem być umiem, choć nie uczyły tego kursy Utalentowany skurwysyńsko skurwiel-naturszczyk
Jedynak, w domu sam lat tyle, pragnąłem mieć rodzinę Szybko ją założyć chciałem, założyłem tak I założyłem ją i wydoroślałem w chwilę Choć ten przestraszony Michaś siedzi w środku cały czas Chciałem słyszeć „synek jest dobrze, jestem dumny” A nie „tam jest pilot, zrób głośniej” do kurwy, ojciec Choćbym nie wiem co zrobił to kurwa zero Obojętność, bez krytyki też w sumie, chuj wie co gorsze Za każdym razem gdy krążek zafoliowany wręczałem Tobie, tak czekałem na tą dumę w oczach, frajer Się przeliczył znów, w sercu lament, wiesz, bo najważniejszych słów Czyli tych od ciebie nigdy nie usłyszałem Widziałeś jakie dla mnie to ważne kurwa przecież Te koncerty jak dla kiboli mecze, naprawdę To uczucie gdy na plakacie widnieje twoja ksywa Chciałem byś był dumny tato, dziś już w dupie mam to, wybacz No nie kurwa, nie umiem Wyjebane mieć jak ty na wszystko wokół, rozumiesz? Od tylu lat głos psuje, meczę się w kabinie Po nocach nie śpię, żeby rym się zgadzał z rymem Kurwa, a ty tą płytę oglądasz jak ulotkę Nigdy żadnej nie włączyłeś, nie posłuchałeś, okropne Mam 26 lat i przez to płaczę teraz czasem nawet Gdy wracam autem na chatę sam Do moich dam, dziś sam jestem ojcem i chcę się starać Więc działam by na starość nie zgorzknieć, dla Ciebie Sara Napierdalam te pompki, zapierdalam kilometry To dla małej to robię, zrozum to wreszcie Teraz to piszę też płaczę, jest trzecia w nocy, mała się kręci Aga śpi, tylko ja sam i moje nerwy, płyną wersy W tym ciemnym, małym pokoju tak sobie próbuję pomóc Lekarstwo widzę w tej pętli, na szczęście nie w tej na szyi, ziomuś I tak długopisem próbuję w umysł się wwiercić Boję się, że stamtąd nie wrócę jak Kęki, zresztą boję się wszystkiego Żaden ze mnie twardziel, raczej chłopiec mały Taki przestraszony, skryty, zakompleksiały Musiałem to powiedzieć jak Włodi w „Odwecie” Sumienie lżejsze, ale nie czystsze wcale przecież Persona non grata, ty powiesz szmaciarz, ja powiem Zagubiony w tych czasach, dobry syn, mąż, spoko tataTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.