Była wiosna, było lato, i jesień, i zima Był poeta, co sezony cierpliwie zaklinał
Na mieszkanie i na miłość, na trochę nadziei Na obronę ode klęski, oddalenie nędzy
Na ojczyznę, tę dziedzinę śmierci niechybionej Na jawną różę uśmiechu pięknej nieznajomej
Na prawo ważnego głosu, na wiersz nie bez echa Na Księgę, która by mogła nie zwać się gazeta
Na dzień dobry, na noc cichą, na sen, nie na koszmar Na matkę, na ojca, wreszcie i na litość Boga
Ale choć się wierszem wolnym trudził albo rymem Sennym szeptem, pełnym głosem, rozpaczliwym krzykiem
Wiosna przeszła, lato przeszło, i jesień, i zima I poeta nie zaklina już ale przeklina
1969 Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |