Mały i żółty jak chińska dżonka Wkrótce zburzą bar Na Stawach Już cumuje nad nim jak krążownik Wielki biurowiec w urzędowych sprawach
Wkrótce zburzą ludzi z baru Zburzą ich czapy zuchwałe Nieba runie stary gołębnik I będą poematy przesłuchane
Kiedy runie Na Stawach bar Grube kufle jak cheruby uniosą Bar Wierszy Czarna życia toczyła się platforma Twardy duszy formował się krawężnik
Póki jeszcze czas gitary Niech gitara wasza płacze Wyłazi spod czapy wolności kosmyk I to bardzo niepokoi władzę Do dachów przedmieścia wam Biją wszystkie jesienne gawrony Chociaż czasem rozbity kimbol I wrak gościa usuwają z drogi Na razie w środku placowej uciechy Miasto wam jeszcze jak piwo postawię I wzniosę zdrowie czap waszych Uszanuję zaułki kulawe
Żałobne piwo dają w barze Na Stawach W żeberkach już piszczą rekwije Bar jak beczek piramida runie Pod gruzami grzebiąc kariatydę
I rozumiem Madonnę placu Z sercem przebitym kuchennym nożem I rozumiem przyjaciele wasze Na dnie kufla dusze stracone
Póki jeszcze czas gitary...
Do twarzy przedmieścia całej w bliznach Dziś goście nie chcą się przyznać Tam władza jeździ z rózgą gumową Frajerów zbiera elektrowóz
Ja rozumiem wasz stracony świat Do czap piętrowych przyjaźni nie taję Ja rozumiem niebo cale w szwach Powiązaną drutem gitaręTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.