Środek nocy, wybiła trzecia na zegarku Poczuj strach, który przeszyje Ci trzewia jak harpun Na karku zimny pot, ciało przechodzą ciarki W całym mieszkaniu unosi się smród palonej siarki Poznaj ciemne zakamarki swojej kruchej psychiki Jestem głosem, który powtarza Ci, że jesteś nikim To Poznańskie strzygi, to rap z pierwszej ligi Gdybym był niemy słabych MC jechałbym na migi Zagłuszymy twoje krzyki, hałas to nasza dewiza To jak by Gravediggaz grali do bitu Show Biz'a To podwójny partyzant robi Ci gnój z bebechów Tak, że będziesz pluć krwią przy każdym głębszym wdechu Wołaj połykacza grzechu, bo za późno na księdza To ten rap co sen z powiek laikom spędza Mam potencjał, zawyżam poziom polskiej średniej Jebać brednie, synu witamy w piekle Wyjdź nocą na osiedle, na ulicy pustki Wytaguj na przystanku swoją ksywę i trzy szóstki Trójkąt bermudzki, satanistyczne wersy Oblicza śmierci, organizacja Hellsing Seryjni mordercy jak John Wayne Gacy Nasz DJ chowa poćwiartowane zwłoki w kejsy Synu wierz mi, nie masz żadnych szans Wjeżdżamy na house, brutalnie jak mars Stopa, werbel, bas, winylowy trzask Werbalny holocaust, ideologiczny gwałt To ścieżka dźwiękowa do palenia rządowych aut
Idziemy przed siebie do celu tą sama drogą To Cię zniszczy jak bieluń, lekarze nie pomogą Przed nami było wielu, po nas nie będzie nikogo Z rąk nie wypuszczam steru, unieście rogi wysoko A ciała płoną, dym leci do nieba Piję krew zamiast wina, jem ciało zamiast chleba Tam gdzie Boga nie ma, świat w grzechu utonął Czas dorzucić do ognia niech skurwysyny płoną
To uczucie jak byś nagle obudził się w trumnie Tłusty klecha brudną łapą wkłada Ci w pysk komunię Chcesz wiedzieć co u mnie ? Palę zdradzieckie mosty Jestem heroiną w żyłach twojej nastoletniej siostry Lewy prosty, zrówna trzon nosa z mózgiem Fragmenty czaszki to trójwymiarowe puzzle Dzisiaj ulice są puste, a ty zapłacisz słono Nie licz na pomoc, wszyscy nie wierni spłoną Ósmy pasażer Nostromo, dla mnie krew jest słodka Jak obcy rozerwiemy twoje ciało od środka Likantropia, amok, wilczy obłęd WSRH, czarne słońce naszym godłem Podłe spojrzenia, tu musisz być przebiegły Bo cię zamurują żywcem, zedrzesz paznokcie o cegły Biegnij do światła, nigdy w stronę drzew To produkcje przy których z głośników tryska krew Szyderczy śmiech, seria pchnięć Krew ucieka jak z pękniętego termometru rtęć Jak Cage, jak Cue Strange, jak MR. Hyde Łamię piąte przykazanie zawsze kiedy pluję w mike Fanom freestylowych walk, puści zwieracz i nerwy Przy nich czuję się jak pedofil w miasteczku Bullerbyn Kiedyś fani Verby, dzisiaj postawa bitewna Macie kręgosłupy kruche jak ze spróchniałego drewna Batty boy zapewniam nie chcesz beefu z nami Równie dobrze mógłbyś skoczyć nago w ławicę piranii Zostaniesz ukrzyżowany, poznasz co to mrok A my będziemy włócznią która przebije ci bok
Idziemy przed siebie do celu tą sama drogą To Cię zniszczy jak bieluń, lekarze nie pomogą Przed nami było wielu, po nas nie będzie nikogo Z rąk nie wypuszczam steru, unieście rogi wysoko A ciała płoną, dym leci do nieba Piję krew zamiast wina, jem ciało zamiast chleba Tam gdzie Boga nie ma, świat w grzechu utonął Czas dorzucić do ognia niech skurwysyny płonąTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.