W parku, złotymi liśćmi malowanym, rudym od słońca i blasku jesieni, ty do policzków tuliłaś kasztany, świeże, przed chwilą podniesione z ziemi. Twój sweter był z miękkiej wełny, rudy jak ten jesienny dzień, a ja w kapeluszu strachu pełnym w liściach schowałem się... Z boku patrzyłem jak zaczarowany na twoich gestów delikatny taniec, w marzeniach wiatrem lekko potarganych ciebie pieściłem, tak jak ty kasztany. Twój sweter był z miękkiej wełny, rudy jak ten jesienny dzień, a ja w kapeluszu strachu pełnym w liściach schowałem się... Twój sweter był z miękkiej wełny, ciepły jak uśmiech, uśmiech twój a ja z głową pełną marzeń zwiewnych w jesienny ruszałem bój! Z niektórych zdjęłaś kolczaste ubranka, prawie bezbronne, lecz walczyły srodze, czy równie straszna zawrzałaby walka gdybym pod swetrem twym ogrzał dłonie? Twój sweter był z miękkiej wełny, rudy jak ten jesienny dzień, a ja w kapeluszu strachu pełnym w liściach schowałem się... Twój sweter był z miękkiej wełny, ciepły jak uśmiech, uśmiech twój a ja z głową pełną marzeń zwiewnych w jesienny ruszałem bój!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.