Bez końca tą historia choć mijają lata O dwóch największych ulicznicach świata Nieustannie świeża, do grzechu wciąż skora Wzajemnie nienawistne Berta i Aurora Jedna wydyma wargi bezwstydnie czerwone Druga wśród pochodni pali zioła dymne Obie przystanią serc nienasyconych Obie tak samo zimne…
Bo gdy Aurora sypnie prosto w oczy Październikowym od krwi pierwszym śniegiem To rozkochani wprost z jej ramion truchtem Ruszą, a potem już na oślep biegiem Berta – miarowym krokiem Przez świat metodycznie jak szalony walec Wśród jadu krzyków głosząc wyższość rasy Pociągnie frustratów marszem w nowe czasy
Bywa że zaliczą bogate salony Artystów, magnatów wszystkim już znudzonych A czasu tak mało. To nie tajemnica Na zawsze im wierna jest tylko ulica Więc jedna wydyma wargi bezwstydnie czerwone Druga wśród pochodni pali zioła dymne Obie przystanią serc nienasyconych Obie tak samo zimne…
Bo gdy Aurora…Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.