Na swojej drodze pozostawiam same groby Oby mieli na uwadze licznie ścięte głowy Obym przed oczami widział tylko ich strach Przed Proxy Ale tutaj nie ma mowy Mówią na mnie Ticci Toby Jestem siewcą fobii Jestem tym, którego życie Zostawiło w stercie mogił Bowiem miałem siostrę Mała Tina była w śpiączce Aż do końca twarz trzymałem przy jej rączce Byłem jej bratem Liczne kawałki szkła Ona przebita ich kształtem To były jej ostatnie chwile A jej duszyczka powoli Ulatywała w dymie Jak z papierosów Jak dym z pociągów Nigdy nie chciałem aby znikła Tak po prostu Ona jedyna zawsze uśmiechnięta Była dla mnie miła Moja siostrzyczka
Mamo, niech powróci, to nie jej wina Dlaczego właśnie jej musiała stać się krzywda? Oddałbym przecież wszystko Aby znów tu była Aby choć na chwilę Ukoiła te cierpienia Byłem gotów oddać się śmierci w łaskę Gryzłem ręce do krwi w celu spotkania jej właśnie Ale ona nie przybyła A Tina już na zawsze pozostanie tylko We wspomnieniach
Nasz ojciec był potworem Każdą wolną chwilę spędzał z etanolem Kiedy Tina spotkała tę niedolę Ten najebany wolał leżeć sam samotnie w rowie Całą nienawiść kierowałem w jego stronę Bowiem był powodem dla którego zamknąłem się w sobie Żyłem w cierpieniu, bólu i depresji Po cichu życząc mu tragicznej śmierci
Nagle usłyszałem głosy w mojej głowie Chciały, abym w końcu Nadał temu koniec Abym kuchennym nożem Niczym szklany kolec Bądź gotów Zgodnie z wolą tamtych głosów Na sekwencję ciosów Będziesz początkiem moich mordów Chciałem aby przeżył To czego nie widział Chciałem aby poczuł To samo co Tina
Mamo, niech powróci, to nie jej wina Dlaczego właśnie jej musiała stać się krzywda? Oddałbym przecież wszystko Aby znów tu była Aby choć na chwilę Ukoiła te cierpienia Byłem gotów oddać się śmierci w łaskę Gryzłem ręce do krwi w celu spotkania jej właśnie Ale ona nie przybyła A Tina już na zawsze pozostanie tylko We wspomnieniach
W każdym z pomieszczeń kałuże benzyny W ręce trzymam zapałkę Aby zataić czyny Jestem gotów upuścić ją w każdej chwili Lecz w domu widnieją Obrazy Tiny Spojrzałem na nie Po raz ostatni Wiedziałem też, że już nigdy Nie zobaczę matki Bowiem miała spłonąć Razem ze zdjęciami Niczym Tina uleci w dymie Z wspomnieniami
Za płomieniami zobaczyłem gościa z dzieciakami A obraz wciąż zalewał się szumami To byli Proxy, jego poddani Już jako dziecko byłem przez niego wybrany
Mamo, niech powróci, to nie jej wina Dlaczego właśnie jej musiała stać się krzywda? Oddałbym przecież wszystko Aby znów tu była Aby choć na chwilę Ukoiła te cierpienia Byłem gotów oddać się śmierci w łaskę Gryzłem ręce do krwi w celu spotkania jej właśnie Ale ona nie przybyła A Tina już na zawsze pozostanie tylko We wspomnieniachTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.