Znowu uciekam do krainy w której żyją marzenia To mi pozwala odbiegać od sepii otoczenia Które już dawno namawiało mnie bym duszę sprzedał Ale posiadam dumę cenniejszą niż ich moneta Zbyt wiele nie mam w sumie co dnia na to spluwam Chociaż też chciałbym na nagrywki wbijać do studia Nie mam hajsu na sprzęt nie stać mnie na teledyski w hd Lecz to pierdolę najważniejsze są uczucia więc Jestem w tej grze i wrzucam w sieć wokal pod bit Choć nie mam fun clubów to mam dla kogo to robić Dla tych co widzą sens i wrzucają to na głośnik Dla tych dla których ten rap jest odbiciem tożsamości Nie dam Ci rad życiowych choć szczerze chciałbym pomóc To sam zbyt często zbaczam z odpowiednich torów I idąc mym śladem nie trafiłabyś do domu Więc wybacz lecz nie chcę krzywdzić nas obu Nie mam domu z basenem i nie chcę za wszelką cenę Mieć go, bo dobrze wiem są rzeczy ważne i ważniejsze Piekło zeszło na ziemię w wielu domach jest codziennie U mnie go nie ma i dziękuje za to szczęście Też mam dwie ręce, nogi wszystkie inne części ciała Jestem zwykłym człowiekiem godnym choć krzty zaufania Grzeszę na tych podkładach wielu to nie odpowiada Wiem o tym lecz mimo to się nie spowiadam Nie mam floty żeby spełniać każdą z swoich zachcianek Mimo to po każdej nocy dobrze wiem po co wstaje Stać mnie żeby przeprosić, podziękować i iść dalej W życie które tak często odbiera mi wiarę Nie mam nadziei wcale że ten świat stanie się lepszy Ale pojedyncze żale mają bardziej twarz herezji Sami w cywilizacje wpuściliśmy stos obietnic Teraz żyjemy kłamstwem że ten szlak jest odpowiedni Żadna z tych pętli nie jest od mojego beatmakera Nie to żebym był wybredny tylko takowego nie mam Nie dostaje maili z informacjami o koncertach I tak naprawdę na razie wcale ich nie gram Może po prostu nie mam szczęścia nie wiem i się nie przejmuje Wiem, że mam dar mam to czego potrzebujesz I znowu ci dam to co zostanie gdy już umrę Prawdziwy skarb który wyjdzie poza trumnę Dam Ci tę nutę która sprawia że wiem po co żyje Jestem szczery tutaj jak ty po kolejnym piwie I nie jesteś sam ja także przełykam te promile By wyrwać się z tego syfu na chwilę chociaż Bujając w obłokach może pizgnąć Cię samolot Wiedz co to pokora bo Ci poznać ją pomogą Ludzie z radością w oczach obleją Cię zimną wodą Jeśli na swoich skrzydłach się uniesiesz zbyt wysoko Nie mam żalu o to, że próbujesz przerwać ten marazm W dobie sukcesów nie zapomnij o tych którzy byli przy porażkach Pamiętaj że los lubi się obracać I łatwo się zetknąć z efektem bumeranga Nie mam złych intencji podając pomocną dłoń Nie mam brudnej kartoteki, czysta jest na wzór twym łzom Szkoda że nie da szczepić się nas tu wszystkich na zło Z którym walczymy wciąż na pozór niczym manekin Machnięciem ręki nie przegonimy stąd wszystkich oszczerstw To głos osiedli stos obiektywnych ocen Często negatywnych ocen bo życie to nie koncert Ręce uniesione w górę tu nie zawsze są pomocne Wiem, że wiele mogę i sam wyznaczam granice I wszystko jest ok, gdy na koncie jest przewaga zwycięstw Robi się gorzej kiedy pozostaje milczeć Zostaje sam ze sobą, z tym którego nienawidzę Za to że zepsuł wszystko co miało wielką wagę Za każdą z tych pieprzonych porażek Wielu z nich nigdy sobie nie wybaczę Bo niby dojrzałem, a zbyt często jestem błaznem I nie chcę patrzeć w Twoją stronę wiedząc że to bezsens i tak pewnie nigdy się do Ciebie nie odezwę bez odpowiedzi na pytanie, które męczy codziennie Gdzie ta pierdolona miłość, przecież szukałem jej wszędzie Znów przełknę tę gorycz choć wolałbym ją wyrzygać Często mięknę gdy w nocy znów przychodzi mi wspominać Więc się nie dziw że zapijam to wszystko litrami piwa Nie oczekuje współczucia chcę po prostu powspominać To moja cisza z którą jestem już w stałym związku Bo na tych bitach nie dam Ci kota w worku Zabrałem kajet przelałem to co czułem w środku By znów od jutra powrócić do początku Nie mam kosztów na głowie za prąd, gaz, czy mieszkanie Nie wciągam proszków przez nos bo nie jest to dla mnie fajne Nie mam jak w podstawówce wiksy na palenie fajek Więc spróbowałem i już więcej nie zapale Nie mam odlewów rąk w żadnej z alej dla gwiazd Męski honor nie pozwoliłby ktoś śmiał mi się w twarz Nie będę Ci oczu mydlił dobrze wiem co to strach Mam w głowie rozsądek, mówi czego się bać A gdy mam hajs nie chowam go po szufladach Na oszczędność przyjdzie czas, teraz uczę się wydawać Bo w każdym z nas czai się ukryty szatan Ciągle nam wmawia że ryzyko się opłaca Ja na tych klatkach schodowych zostawiłem miłe chwile Tu za dzieciaka podarłem swój wilczy bilet Wciąż będę wracał to od życia upominek Zbyt wiele nie mam, ale mam to co nie zginieTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.