Nie chcę już fleszy i być tam z wami Patrzę na księżyc i tęsknię do plaży Już nie chcę być pierwszy pomiędzy ostatni Stresu czuć nie chcę jak wilk nad przepaścią Poniosę te rany i poczuję drzazgi Przebiję skały, aż będziemy razem Nadzieja we mnie wciąż tańczy, choć gaśnie Czy zdążę powiedzieć, co czuję naprawdę
Muszę wolnym być (oczyszczam się z matni) Muszę wolnym być (oczyszczam się z matni) Ja muszę wolnym być (oczyszczam się z matni) Muszę wolnym być (oczyszczam się z matni)
Hej, to tylko muzyka, mówią mi, żebym nie wnikał Że się ją mierzy w wynikach więc nie wiem, czy chcę to już pisać To moja loka la vida bez psychologa starczyła benzyna Oblałem się nią i spaliłem na bitach jak musisz to dzwoń tam, jak musisz to idź tam Wciąż wystarczy mi iskra i znowu zło tu wkracza Niech tu nie mieszka szatan nie mam już ciarek od Nasa Samarek od dziada, nie tonę w przypale do pasa Nie muszę za szmalem latać Nie mam już brata, bo dziś jego piekło to chata I już tylko dealer mu mówi tu dzięki, że jesteś, pozdrawiam Nie patrzę na resztę, bo nie wierzę w ludzi od dawna Jestem już tylko tym liściem na wietrze Niczego nie chcę, podziwiam przestrzeń Wędruję jak mrówka po lesie, jak ura Nigaya Co dały mi tchnienie Poza kulturą milionów wyświetleń Poza strukturą i twoim obiegiem Nie liczy się dla mnie, czy jutro tu będę Nie liczy się dla mnie, czy jutro tu będę Poza obiegiem
Nie chcę już fleszy i być tam z wami Patrzę na księżyc i tęsknię do plaży Już nie chcę być pierwszy pomiędzy ostatni Stresu czuć nie chcę jak wilk nad przepaścią Poniosę te rany i poczuję drzazgi Przebiję skały, aż będziemy razem Nadzieja we mnie wciąż tańczy, choć gaśnie Czy zdążę powiedzieć, co czuję naprawdę
Muszę wolnym być (oczyszczam się z matni) Muszę wolnym być (oczyszczam się z matni) Ja muszę wolnym być (oczyszczam się z matni) Muszę wolnym być (oczyszczam się z matni)
Ktoś czeka na słońce, ktoś czeka na deszcz Oś czasu biegnie tu w poprzek, linia życia jak meandry rzek Miliony szeptów, ja siedzę samotnie Ich lęk jak fala podmywa brzeg Tylko siebie tu spotkam Nie mogę cofnąć się z dala od stada Wrzucam wolny bieg We mnie wszystko, wokół nicość się nasycam Pustką a ty, czego się potrafisz wyrzec Zapomniałeś już jak smakuje głód Z nim poczujesz zapach tego co prawdziwe Wody lustro, stroje zmysły Nieba blisko, że gdy zamykam oczy słyszę to co żywe Jasne myśli, tylko silny duch Nocą cichy szum wiatru mnie wzywa Uważaj na tych co mówią, że wiedzą Gdzie klucz do wrót tajemnicy istnienia Pełen ocean snów poza przestrzenią Tu wolność przypływa ze zrozumieniem
Nie chcę już fleszy i być tam z wami Patrzę na księżyc i tęsknię do plaży Już nie chcę być pierwszy pomiędzy ostatni Stresu czuć nie chcę jak wilk nad przepaścią Poniosę te rany i poczuję drzazgi Przebiję skały, aż będziemy razem Nadzieja we mnie wciąż tańczy, choć gaśnie Czy zdążę powiedzieć, co czuję naprawdę
Muszę wolnym być (oczyszczam się z matni) Muszę wolnym być (oczyszczam się z matni) Ja muszę wolnym być (oczyszczam się z matni) Muszę wolnym być (oczyszczam się z matni)
Ludzie to wszystko stworzono dla nich Ale oni nie są stworzeni do wszystkiego Trzymałem w rękach płonący dynamit Bo oddałbym nerkę by zmienić te ściany By wyjść z tego bloku na części rozwalić To wszystko co wokół jak więzy ze stali Trzymało mnie tak, że już ledwie tu stałem Więc dałem już nawet swe życie na szali Żeby być wysłuchanym, żeby mieć apartamenty By z autobusu na tą furę zerkali Tak samo jak ja kurwa pół życia lub więcej Ty jesteś pizda nie sensei Ze mną ulica i prestiż Nie chciałem oddychać już kiedyś A dziś bywam tlenem dla reszty Zjechałem ten kraj przed trzydziestką Napiłem z każdym koleżką To nie było tylko ucieczką Dziś idę to opowiedzieć tym dębom Muszę wolny byćTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.