Czy będą młodzi piszczeć gdy dowiedzą się jak odszedł stary "Nie miałem nic" to hasło mi dodało wielkiej wiary Za 50 złoty wydziarany literami, dziś ponad 200 osób nosi takie same dziary Ten napis zrobił się wyblakły, mówią "sprzedany", lecz ja go nigdy nie poprawie jest jak moje rany Jest jak moje życie nie da się go już udoskonalić, cofnąć i zobaczyć ukochanych twarzy Ile nie dałbym na szali, jaki cyborg by nie zrobił aplikacji Mogę tylko cicho marzyć, mogę tylko ci pokazać lub to spalić
Urodziła mnie kochana prawda a pozmieniała nienawiść (nienawiść) Wino za tysiaka, zaraz je pierdolnę naraz, kiedy łapie mnie największa chandra wtedy piszę dla was Może Mariusz chciałby płakać ale może wypierdalać, słabym nara, elo Sarius ty to tylko moja wyobraźnia Gorsza maska, Pani zbawca czy jebany szatan Winda do piekła czy do nieba karta Dramat, sarkazm, śmiech, płacz, reżyseria Józef Tracz Sarius przegra tu na bank, tak mówili mi na start Wtedy kurwa żaden z was by ze mną nie nagrał A ja byłem taki sam, nie grają mnie w radiach Powiedzieli "zbyt ambitny przekaz, odciąga od reklam" racja Zyskałbym na tym ale jak Keanu milczę patrz jak Głowę wam przejmuję Matrix, obserwuje narodziny nowej sztucznej gwiazdy
Obserwuje powstawanie sztywnej kasty, jeżdżę po kraju i znam ludzi jak sny W całej generacji brudny jak syf i proszę jak się tu kiedyś zgubie tak jak wy Pierdolnąć w głowę mi bo ja nie chcę tak żyć, Antihype nie znaczy nic dla ciebie Dla mnie to nawet nie jest kwestia konwersacji 10 lat kupuje znicze u tej samej pani, jakoś nie mogłem się odnaleźć w tych klubach Warszawskich Dalej cień mrocznych piwiarni gdzie siedzimy jak ćmy Uśmiechamy się gdy wchodzi tu ktoś taki jak ty Ja Garagor w rogu karczmy będę tam gdzie mam być Żeby w porę w ciebie trafić bo już nie mam gdzie iść Ale wszystko zgodnie z planem, nie każdy się tu dostanie bo nie każdy swoim panem jest na planszy Sława i hajs to wasze Banshee, Boże błagam jeszcze o tę chwilę więcej abym rozdał karty Znam to uczucie, boli jak ukłucie, uciec z salonu uciech, do pionu stanąć muszę jakoś Ty w Murcielago ja wygrałem slalom Masz prostą duszę a świat kręty jak makaron co ci nawijają go na uszy, uwierzyłeś ich zasadą, dupy, pieniądze i kluby, tylko jakoś sypiesz słabo Woreczek pełen żółci, jelita nie działają, bułka z kawą, w głowie huczy już od próżni Jak w rogu karczmy Aragorn będę tu kiedy spytają co to za koleś co odwrócił się gdy bili brawo Co nie mówił nic gdy skądś go kojarzą, duży gracz a wygląda jakby miał mało Kurzy chwast, gada jakby znał tarot, w burzy gra, rusza się jak Kasparov Paradoks, bo się boje jutra chociaż ludzi mam stado Coraz częściej sam w górach kiedy muszę mieć dialog Chodź nikomu nie ufam dzielę mięso Szakalon, gdy nie będzie mnie tutaj moje słowa zostaną Powiem czułe dobranoc nie zastaniesz mnie rano pokochają aż spalą Ja nie czekam na szafot, idę tylko po całość, wrony zawsze gdzieś kraczą, gdy mi oczy się zamkną wtedy inni zobaczą
Jak ostatni znak na niebie, który nie jest hologramem Czy odnajdziesz siebie, czy odnajdziesz szczęście zanim zgaśnie, zanim zaśniesz Chodzisz po spalonej ziemi, szukasz twarzy pośród masek, czy chcesz być tak ślepy, czy chcesz nic nie wiedzieć Tak jest łatwiej tak jest, tak jest łatwiej, tak jest łatwiej, tak jest łatwiej, tak jest Tak jest łatwiej tak jest, tak jest łatwiej, tak jest łatwiej, tak jest łatwiej, tak jestTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.