Wszystkie niewygodne sprawy Najwięcej ważą zazwyczaj nad ranem To stres, którym musisz swą cenę zapłacić A w branży się kręci ten stary teatrzyk Wokół nowych twarzy, już znam to na pamięć Czasem się boję, bo słowo "normalnie" Choć je przymierzałem nie dla mnie skrojone Muza zbudowała mi z piasku zamek A cały fanbase go zalał betonem Już tak wielu ludzi mi życzy zagłady Bo jeszcze więcej jest po mojej stronie Mordo te bluzgi gdzie nimi zapłacisz To nie zmaże błędów na twojej drodze
A ja biorę benzo i mam wyjebane Bezpretensjonalnie pierdolę ten świat Na słonecznej łące wieje lekki wiatr, ej Pozdrawiam każdą mamę, która presją ryje banię Potem zrzuci na mnie jego ćpanie Pozdrawiam cały lament, plucie na mnie Obyś dał im panie właśnie tyle samo A Benzo Cozy to mój z pozłacanych tarcz a Mam być w piekle, to mi spakuj klapki tam Kurwa, nie chcesz wiedzieć, co ja widzę w snach Znów mi obojętne to, co jest za dnia Każdy jakby w stroju owcy, dla mnie Wszystkie takie same, nie są moim stadem Mam do melo talent, tak odpowiadałem Kiedy w szkole frajer pytał mnie o plan
Mam to obcykane, nie ma opcji nawet Żeby twoje zdanie było choćby blisko nas Benzo Cozy, ale ja nie idę spać, ale ja nie idę spać Tylko latać w obłoki Czuję się kuloodporny Nie możesz w mnie dojrzeć i ukłuć Cię życie spierdoli z rowerka jak YouTube Za dużo patoli na oczy Widziałem, by zasnąć jak wszyscy już po trzecim kubku Jak masz wokół durniów się kurwa nie kumpluj Bo bardzo szybko przenikniesz do struktur
Ja odpinam się od absurdu, chmura osiada na płucu Latam pośród kumulusów to jest mój uśmierzacz bólu Ona leży nago, wszystko dzieje się w slow-mo Ten dotyk to nie fantom jest kilka minut przed piątą Nie możemy zasnąć, przyjdzie czas, żeby odpocząć Delektujemy się fazą no bo mamy jedną młodość Nie mogę się ruszyć niczym odurzony syropem po uszy w hipnozie Zanurzam się w duszy jakbym czytał książkę i to ją łaskocze Nasila jak rum, wzmaga jak was, bajkowy mood, nieziemski stan Ja żeby to czuć nie muszę nic brać
[Książę Mazowiecki:] Jestem tak wysoko, a problemy coraz większe Rozwinąłem skrzydła choć nie chcę więcej polecieć Znowu duszę się w mieście, a chciałbym się zgubić gdzieś w lesie Głosy w głowie wyciszyć i w końcu wykrzyczeć to z siebie nareszcie Róbcie mi miejsce może ten pech nas ominie na szczęście Może to test by móc zrobić coś więcej Boli łeb a spraw tyle w kolejce popijam tabletkę To spokój w pigułce, receptę na szczęście zdobędę Lekarz mówił bierz jedną, ale wezmę seks
A ja biorę benzo i mam wyjebane Bezpretensjonalnie pierdolę ten świat Na słonecznej łące wieje lekki wiatr, ej Pozdrawiam każdą mamę, która presją ryje banię Potem zrzuci na mnie jego ćpanie Pozdrawiam cały lament, plucie na mnie Obyś dał im panie właśnie tyle samo A Benzo Cozy to mój z pozłacanych tarcz a Mam być w piekle, to mi spakuj klapki tam Kurwa, nie chcesz wiedzieć, co ja widzę w snach Znów mi obojętne to, co jest za dnia Każdy jakby w stroju owcy, dla mnie Wszystkie takie same, nie są moim stadem Mam do melo talent, tak odpowiadałem Kiedy w szkole frajer pytał mnie o planTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.