Siedzę, piszę i popijam Yerba Mate Życie nas dobija ciężej od ciosów karate Moim celem nie jest to, żeby uzyskać sławę Dalsza perspektywa wzbudziła we mnie obawę Ta rutyna od wnętrza wykańcza Obowiązki dla mnie jak szarańcza Anioł śmierci z duszą tańczy walca Kwaśna słodycz niby pomarańcza
Brutalność, okrutność Próżniactwo, rozrzutność Biorę to na luźno Wierzę w lepsze jutro Czuję się jak juror Bo lecę na grubo Jak możesz to ustąp Nim będzie za późno
Stoję, znowu czekam na przystanku Autobus przyjeżdża, jeszcze wcześnie o poranku Wpatrzony za okno widzę jakieś dzieci w parku Może to być śmieszne, ale nie mam konta w banku Bo po prostu go nie potrzebuję Gotóweczkę zawsze przyszykuję Ktoś się sapie, pytam co się pruje Nie wiem dlaczego mnie serce kłuje
Brutalność, okrutność Próżniactwo, rozrzutność Biorę to na luźno Wierzę w lepsze jutro Czuję się jak juror Bo lecę na grubo Jak możesz to ustąp Nim będzie za późno x2Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.