Gdy w dłoniach trzymasz mnie Jak wodę, żeby nieść I nie uronić jej Bo cenna aż tak jest Tak łatwo wtedy żyć I nie bać się, że przyjdą złe dni
Ta pewność, że jest ktoś W tym piasku ludzkich serc Kto widzi w tobie coś Nie tylko czegoś chce I nie ma żadnych ścian Nim słowa padną, wiem i ty wiesz
W oczach blask
Tak trudno tylko iść Gdy frunąć mi się chce Tak trudno milczeć kiedy w sercu dudni śpiew A cień przyjazny jest Bo chłodzi w ciepły dzień
Gdy los odmienia twarz By zakpić sobie z nas I prosta droga dni Upada w przepaść lat A wszystko to, co znasz Ciążenia prawo poniża w dół
Nieznany dotąd ból Nieznany dotąd żal Najgorsze te ze słów Nie chciałaś których znać Zbyt szybko uczysz się Jak twarde nawet powietrze jest
Gaśnie czas
Nie możesz nawet iść A skrzydła łamie krzyk Milczenie zmienia cię w kamienny uczuć wrak A cień zaciska się By dusić każdy dzień
Żyć, albo nie? A jeżeli tak W duszy na dnie Pochowaj ten żal Liczysz się ty Zamieniaj w klejnoty łzy
Dziś w dłoniach trzymam się Jak wodę, żeby nieść I nie uronić jej Bo wiem już czego chcę I wiem już po co żyć Choć jestem wodą zrodzoną łezTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.