Urodziłem się w kołysce pełnej sampli, Tata napierdalał pierwszy heavy metal na hi-fi, NRD zrobiło, w RFN kupił taki, Ostatni na scenie usłyszałem na hitachi. (Potem przyszedł czas, że nic nie słyszałem), Lekarz dał zły antybiotyk i rozerwał membranę, Dzisiaj jedno sprawne ucho, jeden wytrych, By otwierać drzwi muzyki i od dziecka żyć tym. Każdy z producentów, co czuję duszę dźwięku, Bez dobrego sprzętu, z mocą patentu, No i racja, bo jak nie masz nic to kombinujesz,, Bo jak masz nie wiedzieć, nie móc, nie słyszeć to to czujesz. Praojcowie nie wińcie mnie za to, Że kocham ten rap bardziej niż Kenia Maraton, Z arystokracją jak Karol na typ przez dekalog, Nazwisko po ojcu, choć byś chciała swoje mamo.
Urodziłem się w kołysce pełnej sampli, Tata dał mi takie życie bym nie musiał się martwić, Chociaż ledwo starczało mu na fajki, To i tak kupował mi zabawki. Nocą grał a ja słuchałem, Że Aksel Rose to dopiero miał talent, Dziesięć lat później skończył z pieniędzmi z chałtur, Ale nigdy nie mówił o tym światu. Po wypadku, nic jak dawniej, Pojąłem, że tylko tak mogę dać mu wsparcie, Dziś pytany, czemu nie piję? Mówię, że może przez mój tato żyję.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.