Siedziałam właśnie nad pracą zleconą Była noc ciemna, w biurze pusto już Pozasłużbowa, czarowna godzina Na dole smętnie chrapał nocny stróż Wtem zgasło światło i chłodem powiało Z ciemności nagle wyłonił się on - Biurowe widmo odziane na biało Przestrachem zdjęta krzyknęłam: "A won!"
A on klekotał i dzwonił łańcuchami Piszczelem w piszczel uderzał rytmicznie Kłapał zębami jak kastanietami Był wprost wspaniały, taki dynamiczny I wdzięku w sobie posiadał tak wiele Że pomyślałam - no no, jak na szkielet...
I odtąd w noce upojne, biurowe Przychodził zawsze, nawet w deszcz i w ziąb Czaszkę koloru miał kości słoniowej A w dolnej szczęce jeden złoty ząb I było coś doprawdy w tym szkielecie Ta elegancja i ten dobry ton Umiał się znaleźć, dopomóc kobiecie Podliczał bilans, wszystko robił on
Ach, on klekotał i stukał liczydłami Piszczelem w piszczel uderzał rytmicznie Kłapał zębami jak kastanietami Był wprost wspaniały, taki dynamiczny I wdzięku w sobie posiadał tak wiele Że coraz więcej znaczył dla mnie - jako szkielet...
Aż raz jesienią przyszedł do mnie szkielet W nowych zielonych skarpetkach helanko I gdy bez słowa sporządzał obliczenie Spytałam: "Czy chcesz zrobić ze mną manko?" On na to zaśmiał się śmiechem cynicznym Aż w dolnej szczęce złoty ząb się chwiał: "Ja jestem kościec ideologiczny" - Powiedział tylko i poszedł tak jak stał
Gdzie on klekoce i dzwoni łańcuchami Piszczelem w piszczel uderza rytmicznie Kłapie zębami jak kastanietami Taki wspaniały, taki dynamiczny? Wierzcie, nie wierzcie, oddałabym wiele By kiedykolwiek powrócił szkielet!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.