Ludzie spieszą się, sami nie wiedzą gdzie biegną Autobusy, tramwaje wożą tą bezimienność Twarze, spojrzenia w nieznane te same Znowu inny problem, ale ten sam przystanek Jeden nie ma na bilet, drugi jechał na browar, Trzeci zbiera na picie, aby się wyzerować I choć sam jestem chamem, czasami widzę więcej I chłonę ich emocje, ich pecha, i ich szczęście Ich ból, radość, w życiu różnie się działo Jedna miłość – spokojnym, druga miłość – desperatom, Trzecia miłość – przegranym, brak miłości do kurew. Ja żyję z zasadami choć sam ich nie rozumiem. Ponoć ciepło wraca gdy dajesz je światu Ci jakoś było zimno prawie zawsze to atut Wysiadam gdzieś już, ulice płoną w deszczu Lód zamraża ogień, nie jest tak samo, nie jest już Świat się zmienia ja chcę sobą pozostać A obok mnie znowu ktoś kogoś okradł, pięknie…
Serce bije, Ciebie zwą skurwysynem Niech zwą jak zwą, strach niejedno ma imię Choć uczuć w sobie masz cały kontynent Ludzi patrzą, ty przeżyjesz lub zginiesz || x2
Czuję się oschły czasem, tak między nami Jakbym w ustach miał piasek, a my byśmy wysychali Czuję się jakbym wczoraj odwiedził kosmos, Wrócił i nie rozumiał mowy, i nie poznawał ludzi Nie rozróżniał głupich i mądrych, cofnij Miał wszystkich za głupich, nigdy nie spotkał mądrych Spojrzenia, w oczach widok spalonych zgliszczy Gdzie byliśmy my i nasz żar wystygł Dziś - kilka blizn na dłoniach więcej Gdy nie pamiętam wczoraj, czym są retrospekcje Twarze – miasto jest senne z reguły Jeśli wypiję kawę może odświeżę umysł Siódma rano niespełnione sny wstaną Cześć mamo, cześć tato, cześć synu – sny kłamią Tyle masz ile dano, życie nam nalewano Po malutkim kieliszku wstrząśniętą, nie mieszaną Proszę, rzadko proszę, nie przepraszam nigdy Taki typ człowieka to przez wzgląd na blizny
Serce bije, Ciebie zwą skurwysynem Niech zwą jak zwą, strach niejedno ma imię Choć uczuć w sobie masz cały kontynent Ludzi patrzą , ty przeżyjesz lub zginiesz || x2
Mogą zwać Cię człowiekiem, mogą zwać skurwysynem Niech zwą jak zwą, strach niejedno ma imię Mówię patrzę w twarz, ty też w twarze patrz Każde z marzeń nam rysuje własny świat Szarość - ludzie jak roboty wstają Punkt szósta, z łóżka, ty wstań zrób to samo Horyzonty szerokie jak tory tramwajowe Oby do pierwszego, oby dobry Boże W imię Ojca, Syna ja chciałem czegoś więcej Swym prywatnym snem publicznie chłonać szczęście Byłem podatny, wiem, na te wibracje miejskie Ale bez nich nie byłbym tym kim jestem I oni patrzą, gdy stawiam wszystko I oni milczą jeśli Ci wyszło Szedłem do pierwszej ligi przez ciernie sam Śpię z nim na co dzień, czytaj pieprze rap Twarze – kilka z nich jeszcze znam Panie Fischer będę żył i będę grał
Serce bije, Ciebie zwą skurwysynem Niech zwą jak zwą, strach niejedno ma imię Choć uczuć w sobie masz cały kontynent Ludzi patrzą - ty przeżyjesz lub zginiesz || x2Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.