To jest historia, o której wam wcześniej nie chciałem powiedzieć (powiedzieć) Znają ją ci tylko, których nazwiska zdążyłem powiedzieć (ach) Nie chciałem wiedzieć Co będzie dalej Więc kupiłem bilet, spakowałem bagaże I odleciałem
To było w Polsce, zanim jeszcze niby podróżowałem Wtedy latałem z buta po osiedlu i towarem żonglowałem Kto by z was pomyślał (myślał) Że pracowałem jako diler Wszyscy znali mnie tylko z ksywki - raper Quebonafident
To był pierwszy czerwca, inaczej dzień dziecka Myślałem że to karetka Pod domem zobaczyłem sukę na sygnale Dobrze wiedzieli gdzie mieszkam Szybko weszli, nie miałem nawet gdzie skitrać towaru Tym bardziej, że było go aż tak wiele (wiele) Aż pięć gramów
Na freestyle'u Wymieniłem nazwiska wszystkich kolegów (wszystkich) Pytasz czemu (czemu) Bo nie chciałem sobie już robić problemów Zawsze, kiedy tu wracałem Czułem się jak Odyseusz Teraz musiałem odejść Byłem jak faryzeusz
Następnego dnia Miałem wykupiony już lot do Meksyku Byłem jak Judasz (Judasz) Co sprzedał kolegów za kilka srebrników Ukrywając się w Teksasie Czułem się jak szczur w kanale A i tak mnie znaleźli Musiałem spierdalać jak Speedy Gonzales
Musiałem opuścić granice Ale nie tylko granice miasta Więc spierdoliłem daleko (gdzie?) Spierdoliłem aż na Madagaskar Tam paliłem jointa z zebrą I o mojej ucieczce opowiadałem Splunęła przez lewe ramię I nazwała mnie konfidentem pedałem
Więc wyruszyłem w podróż do Francji Powiedziałem sobie "C'esta la Viesta" Bo na Madagaskarze już każda zebra Mówiła że Quebo to pizda (pizda) Więc nie mogłem siedzieć tam dalej I słuchać tych obelg A na pożegnanie wpierdolił mi jeszcze Makłowicz Robert
Pomyślałem, że znajdę swój azyl we Francji (Francji) Myślałem, że to kraj dużej tolerancji (tolerancji) Jednak się myliłem; bo jak tam tylko dotarłem Jakiś ciapaty mnie wyjebał na ziemię I włożył w dupę petardę
Więc ruszyłem dalej, tylko kupiłem sobie francuskie ciuchy Żeby mieć się czym pochwalić, nie tylko wybuchem dupy I wyruszyłem dalej, tym razem kierunek - Ameryka Myślałem że tam już nic na mnie nie czycha
Chciałem nagrać feata z jakimś murzynem No i się udało Tylko że po nagraniu Załadował mnie jeszcze w kakao Mówiłem że chciałem feata Mówiłem że "feata, mordo ale nie oznaczało że chciałem mieć z tobą feata feata na porno"
Podpisałem cyrograf z policją Każdy mówił "Quebo, jebana pizdo" (Quebo, jebana pizdo) I tak uciekałem, żeby oczyścić swą duszę Co nie zmienia przecież faktu Że jestem faryzeuszemTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.